KAFKA
Niewiele mnie z Kafką łączy, ale wśród tych drobnostek jest właśnie to rozchwianie: od głębokiego pesymizmu po nieśmiałą nadzieję, od chłodnego sceptycyzmu po zawstydzające mnie samą przeczucie, że na wyciągnięcie ręki czai się coś... coś więcej. Dlatego ze zrozumieniem czytałam o tym, jak chodził na wykłady i konsultacje do różnej maści szarlatanów, w których obietnice właściwie nie wierzył, ale przecież nie zaszkodzi sprawdzić, bo a nuż; jak uważał swój stan fizyczny za zbyt zły, żeby zawrzeć związek małżeński czy pełnić obowiązki wydawcy, ale wystarczający, żeby walczyć na frontach I wojny światowej; jak się zaręczał, choć nade wszystko cenił sobie samotność.
Kafka był typem człowieka, który nie umie żyć bez problemów, a im są one poważniejsze, im bardziej go przygniatają, tym on mniej musi - uwalniały go od konieczności podejmowania wielu decyzji czy dokonywania wyborów. I tak na przykład gruźlicę - chorobę bardzo poważną, ale w jego sferze często uleczalną - powitał z ulgą i wykorzystał jako pretekst, żeby zerwać zaręczyny i ostatecznie pozbawić swoją rodzinę co poniektórych złudzeń co do swojej osoby. (...)
POCHODZENIE
I RODZINA
Kafka
urodził się w Pradze należącej wówczas do monarchii
austro-węgierskiej. Był synem Hermanna Kafki (1852-1931) i Julii
Kafki, z domu Löwy (1856-1934). Pochodzący z prowincji ojciec
prowadził sklep galanteryjny. Matka wywodziła z bogatej rodziny
osiadłej w Podiebradzie. Obok dwóch braci, Georga i Heinricha,
którzy zmarli niedługo po narodzinach, Franz Kafka miał jeszcze
trzy siostry: Elli (1889-1941), Valli (1890-1942) i Ottlę
(1892-1943).
Jego
językiem ojczystym był niemiecki, którym w Pradze posługiwało
się w tamtym okresie 10% ludności. Kafkowie byli Żydami, jednakże
Franz Kafka, jak i zresztą pozostali członkowie rodziny, mówił i
pisał prawie wyłącznie po niemiecku. Znał również bardzo dobrze
język czeski, a języka hebrajskiego zaczął się uczyć dopiero
pod koniec życia.
DZIECIŃSTWO
I OKRES MŁODZIEŃCZY
W
okresie od 1889 do 1893 roku Kafka uczęszczał do niemieckiej szkoły
ludowej na Targu Mięsnym w Pradze. Dalej kształcił się w
humanistycznym Altstädter Gymnasium (Gimnazjum Staromiejskim), gdzie
językiem wykładowym był język niemiecki. Już w wieku
młodzieńczym Kafka zajmował się literaturą (jego wczesne dzieła
uznaje się za zaginione, prawdopodobnie sam je zniszczył) oraz
ideami socjalizmu i darwinizmu. Pozostawał pod wpływem literackiego
pisma Der Kunstwart. Jego przyjaciółmi z tamtego okresu czasu byli
między innymi pochodzący z Warszawy żydowski aktor teatralny
Rudolf Illowy, Hugo Bergmann (późniejszy rektor Uniwersytetu
Jerozolimskiego), Ewald Felix Pribram i Oskar Pollak. Wakacje spędzał
chętnie u swojego wuja Zygfryda będącego lekarzem wiejskim w
Triesch.
STUDIA
I PRACA
W
sierpniu 1901 roku podjął studia na Niemieckim Uniwersytecie w
Pradze. Po dwutygodniowej przygodzie z chemią Kafka postanowił
studiować prawo. Pomimo to potrafił wygospodarować czas, by przez
semestr uczęszczać na wykłady z historii kultury i germanistyki. W
międzyczasie odbył kilka podróży i chwilowo zastanawiał się nad
studiami germanistycznymi w Monachium. Porzucił jednak ten zamysł,
kontynuując studia prawnicze w Pradze. W 1902 roku poznał swojego
najlepszego przyjaciela, dobrze wówczas znanego w praskim środowisku
literackim pisarza, Maxa
Broda. W 1906 roku został wypromowany na doktora nauk prawnych,
po czym odbył staż w sądzie ziemskim i karnym. Franz Kafka był
wegetarianinem.
Od
1908 do 1922 roku Kafka pracował w Zakładzie Ubezpieczeń
Robotników od Wypadków Królestwa Czeskiego w Pradze. W 1909 roku
zostały wydane jego pierwsze szkice prozy w monachijskim czasopiśmie
literackim Hyperion. Niebagatelną rolę odegrała w życiu Kafki
jego przyjaciółka Milena
Jeseńska, tłumaczka jego dzieł na język czeski, która stała
się jego najbliższą powierniczką.
OSTATNIE
LATA
W
1922 roku Kafka musiał zrezygnować z pracy ze względu na
postępującą gruźlicę. W 1923 roku przeniósł się do Berlina,
by móc zamieszkać z Dorą
Diamant, Żydówką z Pabianic, oraz poświęcić się wyłącznie
pisaniu. Kilka lat później, w sanatorium w Kierling koło Wiednia,
w wieku 41 lat uległ swojej chorobie.
POWSTANIE
I POPULARYZACJA
Jego
pierwszy zbiór kawałków prozy został w 1913 wydany pt.
Betrachtung. Wtedy też powstaje Palacz, który stał się
później pierwszym rozdziałem niedokończonej powieści pt.
Ameryka.
Do popularyzacji dzieł Kafki w znacznej mierze przyczynił się
najbliższy przyjaciel Max
Brod. Pośmiertnie wydał on jedną ukończoną powieść
(Proces) i dwie niedokończone (Zamek i Ameryka), pomimo że Kafka
kazał mu spalić wszystkie teksty po swojej śmierci. Utworów Kafki
nie należy interpretować jako krytyki nadmiernie rozbudowanej i
niezrozumiałej w swoich decyzjach machiny biurokratycznej, która
straciła rację bytu, słuszniej jest potraktować je jako szeroko
pojęte i wieloaspektowe przesłania o wymiarze egzystencjalnym.
Trudno
przyporządkować dzieła Kafki do któregoś z prądów literackich,
chociaż część badaczy jest skłonna zaliczyć twórczość Kafki
do nurtu ekspresjonistycznego, co jednak nie wszystkim badaczom
literatury wydaje się trafne. Kafka wprowadził do literatury, w
miejsce tradycyjnej opisowości, liczne niedomówienia, korzystał z
niejasnych, parabolicznych obrazów, które miały wprowadzać w
zakłopotanie aż po dzień dzisiejszy literaturoznawców i
czytelników.
Kafka
przedstawia w swoich dziełach najczęściej człowieka
wyalienowanego, którego związki z innymi ludźmi uległy znacznemu
zniszczeniu. Bohater Kafkowski walczy samotnie z niezrozumiałymi
strukturami rządzącymi światem. Mimo buntu i starań nie jest w
stanie zmienić swego położenia, a walka kończy się klęską.
Uwikłania bohatera w grozę istnienia mają na tyle niejasną
strukturę, że możliwa jest bardzo różna interpretacja symboliki
i sekwencji wydarzeń jakim ten bohater jest poddany. Samotność
jest innym z wielkich tematów kafkowskich - bohater walczy i
przegrywa zawsze sam. Strach, koszmary, rozdwojenia jaźni i
kompleksy to główne z niszczycielskich i symbolicznych elementów.
Oddają one dobrze atmosferę dzieł, w których wyobcowani i samotni
bohaterowie bezustannie poszukują - jak sądzimy - bezpieczeństwa i
pewności, czego nigdy nie będzie im dane doświadczyć.
Wielcy
o Kafce i Procesie
Tomasz
Mann:
„Kafka
wykazuje umiejętność niewiarygodnie subtelnego, zróżnicowanego
charakteryzowania tego, co boskie, operując nieskończoną ilością
odcieni tragizmu i tragikomedii. To samo dotyczy przeciwieństwa
zrządzeń boskich - ziemskich niepowodzeń. Brak odpowiedzi na
wieczne pytanie o Dobro i Zło lub odpowiedzi nieograniczenie
wieloznaczne, przy czym na dnie duszy niezmiennie tli się nadzieja
na odnalezienie tej jedynej właściwej drogi; cała niemożność
ludzkiego bytu oraz ledwie prześwitujące przez nasz nieład
przeczucie wyższego porządku sfer - świetne wyrażenie! -
szczegółowość, rzetelność, komiczna powaga i dokładność,
ironiczna pedanteria”.
Jean
– Paul Sartre:
„O
Kafce powiedziano już wszystko: że chciał opisać biurokrację,
postęp swojej choroby, sytuację Żydów wschodnioeuropejskich,
poszukiwanie niedostępnej transcendencji, świat łaski, gdy jej
brak. Zgadza się to wszystko, ale ja myślę, że chciał opisać
bycie człowiekiem. Czuliśmy jednak szczególnie, że podczas tego
ciągle odbywającego się Procesu, który kończy się nagle i
niedobrze i którego sędziowie są nieznani, że w tych daremnych
wysiłkach oskarżonych, by poznać punkty oskarżenia, że w tej
wolno konstytuującej się obronie, która obraca się przeciwko
obrońcy, stając się zarzutem, że w tej absurdalnej
rzeczywistości, którą bohaterowie przeżywają z gorliwością i
do której klucze znajdują się gdzie indziej, zrozumieliśmy tą
historię i rozpoznaliśmy siebie samych w niej. Znajdowaliśmy się
daleko od Flauberta i Mauriaca: tam był przynajmniej jakiś nigdy
dotąd niespotykany sposób przedstawiania wystrychniętych na dudka,
podminowanych, drobnych, wymyślnie w przeciętny sposób przeżytych
losów i niedającej się zredukować istoty zjawisk oraz
umożliwienie przeczucia, że poza nimi znajduje się inna prawda,
która na zawsze pozostanie dla nas niedostępna. Kafkę nie imituje
się, nie pisze się go na nowo: za pośrednictwem jego książek
trzeba było dodać sobie cennej otuchy i poszukać gdzie indziej”.
Wielcy
o Kafce i Procesie
Tomasz
Mann:
„Kafka
wykazuje umiejętność niewiarygodnie subtelnego, zróżnicowanego
charakteryzowania tego, co boskie, operując nieskończoną ilością
odcieni tragizmu i tragikomedii. To samo dotyczy przeciwieństwa
zrządzeń boskich - ziemskich niepowodzeń. Brak odpowiedzi na
wieczne pytanie o Dobro i Zło lub odpowiedzi nieograniczenie
wieloznaczne, przy czym na dnie duszy niezmiennie tli się nadzieja
na odnalezienie tej jedynej właściwej drogi; cała niemożność
ludzkiego bytu oraz ledwie prześwitujące przez nasz nieład
przeczucie wyższego porządku sfer - świetne wyrażenie! -
szczegółowość, rzetelność, komiczna powaga i dokładność,
ironiczna pedanteria”.
Jean
– Paul Sartre:
„O
Kafce powiedziano już wszystko: że chciał opisać biurokrację,
postęp swojej choroby, sytuację Żydów wschodnioeuropejskich,
poszukiwanie niedostępnej transcendencji, świat łaski, gdy jej
brak. Zgadza się to wszystko, ale ja myślę, że chciał opisać
bycie człowiekiem. Czuliśmy jednak szczególnie, że podczas tego
ciągle odbywającego się Procesu, który kończy się nagle i
niedobrze i którego sędziowie są nieznani, że w tych daremnych
wysiłkach oskarżonych, by poznać punkty oskarżenia, że w tej
wolno konstytuującej się obronie, która obraca się przeciwko
obrońcy, stając się zarzutem, że w tej absurdalnej
rzeczywistości, którą bohaterowie przeżywają z gorliwością i
do której klucze znajdują się gdzie indziej, zrozumieliśmy tą
historię i rozpoznaliśmy siebie samych w niej. Znajdowaliśmy się
daleko od Flauberta i Mauriaca: tam był przynajmniej jakiś nigdy
dotąd niespotykany sposób przedstawiania wystrychniętych na dudka,
podminowanych, drobnych, wymyślnie w przeciętny sposób przeżytych
losów i niedającej się zredukować istoty zjawisk oraz
umożliwienie przeczucia, że poza nimi znajduje się inna prawda,
która na zawsze pozostanie dla nas niedostępna. Kafkę nie imituje
się, nie pisze się go na nowo: za pośrednictwem jego książek
trzeba było dodać sobie cennej otuchy i poszukać gdzie indziej”.
Albert
Camus:
„Świat
Kafki jest w rzeczywistości niedefiniowalnym uniwersum, w którym
człowiek oddaje się wyczerpującemu luksusowi wędkowania w wannie,
chociaż wie, że nie przyniesie to żadnego rezultatu”.„Tajemnica
Kafki tkwi w jego fundamentalnej dwuznaczności. Nieprzerwana
równowaga pomiędzy zwyczajnym a nadzwyczajnym, indywiduum a ogółem,
absurdalnością i logiką jest charakterystyczna dla wszystkich jego
dzieł i nadaje mu rozgłosu oraz znaczenia”.
„Jego
niesamowitym werdyktem jest ten przewrotny świat, w którym nawet
krety mają jeszcze nadzieję”.
„Słowo
nadzieja nie brzmi tu dziwacznie. Im bardziej tragiczny jest los
opisany przez Kafkę, tym nadzieja nieustępliwsza i bardziej
wyzywająca. Im bardziej absurdalny jest Proces, tym «skok» w Zamku
bardziej wzruszający i nieuprawniony. Odnajdujemy tu w stanie
czystym paradoks myśli egzystencjalnej, tak jak go wyraża na
przykład Kierkegaard: «Trzeba ugodzić śmiertelnie ziemską
nadzieję, tylko wtedy można uratować siebie nadzieją prawdziwą»,
co można wyłożyć: Trzeba napisać Proces, aby móc napisać
Zamek”.
Elias
Canetti:
„Kafka
od samego początku stanął po stronie upokorzonych. Wielu uczyniło
to samo, a po to, by coś osiągnąć, łączyli się z innymi.
Poczucie siły, jakie czerpali z takiego zespolenia, wnet im
odbierało ostre doświadczenie upokorzenia, którego końca nie
widać, które z każdym dniem i z każdą godziną rozciąga się
coraz dalej. Kafka każde z takich doświadczeń zachowywał
oddzielone od podobnych doświadczeń własnych, a także od
doświadczeń innych ludzi. Nie było mu dane uwolnić się od nich
przez partycypację i komunikację; strzegł ich z jakąś
zatwardziałością, jak gdyby były jego najcenniejszym dobrem. Tę
zatwardziałość chciałoby się nazwać jego swoistym talentem.
Ludzie o jego wrażliwości zdarzają się może nie tak rzadko;
rzadszy jest wysoki stopień zwolnienia wszelkich przeciwreakcji,
który u niego występuje tak wyraźnie i dobitnie. Kafka często
skarży się na swoją złą pamięć, ale w rzeczywistości nic się
dla niego nie zaciera. Precyzję jego pamięci zdradza sposób, w
jaki koryguje i uzupełnia niedokładne wspomnienia Felicji z
dawniejszych lat. Inna rzecz, że nie zawsze może swobodnie
dysponować swoją pamięcią. Nie pozwala mu na to jego
zatwardziałość, on nie umie, jak inni pisarze, nieodpowiedzialnie
igrać swoimi wspomnieniami. Ta zatwardziałość podlega swoim
własnym, surowym prawom, można by powiedzieć, że mu pomaga w
gospodarowaniu jego siłami obronnymi. Jej to zawdzięcza, że może
nie wykonywać rozkazów natychmiast, a mimo to odczuwać ich żądło
tak, jakby je wykonywał, i posłużyć się nim dopiero później
jako bodźcem do tym silniejszego oporu. A gdy w końcu jednak im
ulega, nie są to już te same rozkazy, bo on w międzyczasie już je
wyrwał z ich powiązania czasowego, rozważył od różnych stron,
przez refleksję osłabił i w ten sposób odebrał im ich charakter
niebezpieczny”.
Hans
– Georg Gadamer:
„Kto
przynajmniej raz przeczytał Proces, ten ciągle ma przed oczyma
opisywaną tam sytuację podstawową. Jest to mrożąca krew w żyłach
książka, bo dzieją się tam jak w żadnym innym arcydziele
literatury światowej w najbardziej zwykły sposób najbardziej
niezwykłe rzeczy”.
„Podczas
czytania Kafki znajdujemy się na pograniczu przerażenia i śmiechu”.
Gustaw
Herling-Grudziński:
„Boskie
jest w nas tylko to: siła Nadziei, którą wyraża nawet - a może
tym gwałtowniej - siła rozpaczy. Pisząc o niezniszczalnym, twardym
jądrze w człowieku, Kafka miał na myśli Nadzieję, choć
brakowało mu odwagi, by nazwać ją po imieniu”.
Stanisław
Lem:
„Badany
strukturalnie na werystyczną poprawność Proces Kafki jest
uszkodzony zwłaszcza w obrębie więzi międzysytuacyjnych (wewnątrz
sytuacji ludzie zachowują się werystycznie, tj. mniej więcej tak -
podszeptuje intuicja - jak by się zachowywali w podobnym położeniu
jako stanie rzeczy; ale sposób, jakim jedne sytuacje warunkują i
motywują drugie werystyczny nie jest). Lecz uszkodzenie to,
podlegając kluczowi operacyjnemu na planie sensów całościowych,
samo posiada sens, albowiem dzięki jego urzeczywistnieniu utwór
nabiera alegorycznej wymowy; uszkodzenia, które semantycznie tworzą
system znaczący, nie są tedy naprawdę zniszczeniami informacji,
szumem, lecz, właśnie na odwrót, one są elementami
sygnalizacyjnej aparatury osobnego urzędu”.
Czesław
Miłosz:
„Warunkiem
silnej sztuki jest, jak powiedziałem, związek z rzeczywistością,
czego nie należy jednak interpretować na sposób
dziewiętnastowieczny. Wiemy, że sztuka pisanego słowa również
tam, gdzie zdaje się uciekać od mimesis, okazuje swoją trwałość
jako mimesis, choćby nie od razu to było widoczne. Za przykład
może tutaj służyć dzieło Franciszka Kafki, dzieło zadziwiające,
bo cechy Państwa-Lewiatana zostały w nim określone wcześniej, niż
uzyskały kształt materialny. Pojawienie się Kafki jest równoczesne
z historyczną mutacją, która wymyka się naszym określeniom, choć
filozofowie i socjologowie podsuwają nam mnóstwo terminów.
Jakiekolwiek było tło obsesji i schorzeń Kafki, który potwierdza
sobą diagnozę Manna, była w nim ogromna wola, żeby pozostać
wiernym rzeczywistości. Ale zarazem całe jego dzieło mówi, że
nastał koniec tzw. realistycznego opisu, dlatego że aby był
możliwy, musi być jednostka opisująca, poruszająca się, jak
rzekłem, po swojej orbicie. Kafka, tak jak jego bohater, nie może
działać, jest działany, i znajduje się we władzy sił, których
najistotniejszymi cechami są wszechmoc i beztwarzowość. Opisywać
da się to tylko, co ma dotykalne kształty, natomiast zupełnie inna
taktyka jest wskazana, kiedy spotykamy się ze smokiem, który albo
jest niewidzialny, albo, jeżeli ukazuje się, to za każdym razem w
innej postaci. I Kafka taką inną taktykę stosuje, zastępując
opis ludzi i zdarzeń przypowieścią i metaforą.
Jeśli metodyczna archeologia biografii pisarza ma służyć zrozumieniu
jego twórczości, to jest to uzasadnienie słabe. Marna byłaby to
literatura, gdyby rzeczywiście wymagała takiego klucza. Dzieło Kafki z
całą pewnością takiego klucza nie potrzebuje. Czy jego „Przemiana” staje
się jakoś bardziej zrozumiała, gdy czytelnik pozna bliżej emocjonalną
atmosferę panującą w domu rodzinnym autora? Więc może osoba Franza Kafki
jest interesująca sama w sobie, niezależnie od jego dzieła, które jest
tutaj tylko pretekstem? Kafkolodzy! Kim jest dla was Franz Kafka? Jeśli
nie przyjacielem, to kim? Obiektem kultu, prorokiem nowej wyobraźni? A
może psychologicznym kuriozum, interesującym dziwolągiem, budzącym grozę
portentum wieszczącym zagładę swojego własnego świata?
Celebrytą? Dlaczego polujecie na każde, najbłahsze nawet słowo, które
wyszło spod jego pióra, na każdy najtrywialniejszy dokument jego
nieszczęśliwej egzystencji? Nie można nie dostrzegać czysto merkantylnej
strony kafkomanii. Autor „Zamku” jest rozpoznawalną i dobrze
sprzedającą się marką. Dla Pragi stał się tym, czym Mozart jest dla
Salzburga i Wiednia.
Nie ma wątpliwości, że sam Kafka nigdy nie zgodziłby się na publikację swojej korespondencji, pewnie nawet nie przyszło mu to do głowy. Zbyt był surowy dla swojej twórczości literackiej, nawet tej, którą za życia opublikował. Przed śmiercią prosił swojego najbliższego przyjaciela Maxa Broda, by zniszczył jego niepublikowane utwory, w tym „Proces” i „Zamek”. Na półtora roku przed śmiercią Kafka tak rozporządzał w notatce skierowanej do Maxa Broda: „Ze wszystkiego, co napisałem, znaczenie mają tylko te książki: „Wyrok”, „Palacz”, „Przemiana”, „Kolonia karna”, „Lekarz wiejski” i opowiadanie „Głodomór”. (Kilka egzemplarzy tomu „Betrachtung” niech sobie zostanie, nie chcę nikogo fatygować wysyłaniem ich na przemiał, ale nie wolno niczego z tego tomu drukować ponownie.) Kiedy mówię, że tych pięć książek i opowiadanie mają znaczenie, to nie chcę przez to powiedzieć, że życzę sobie, żeby były wznawiane i przekazane przyszłym czasom, przeciwnie, gdyby zupełnie przepadły, odpowiadałoby to najściślej mojemu życzeniu. Nikomu jednak nie zabraniam, skoro już są, zachować ich, jeśli ktoś ma na to ochotę.”
Cóż, cały Kafka, neurotyczny, niezdecydowany, skłonny do przesady. Ale czy to wystarczy, by nad wolą pisarza przechodzić do porządku dziennego? Rozumiemy Broda, który sprzeniewierzył się woli zmarłego przyjaciela. Był on w stanie trzeźwiej od autora ocenić wartość powierzonej mu spuścizny i zdecydował się opublikować utwory Kafki pozostawione w rękopisach. Brod okazał się jednak niezbyt starannym i zapobiegliwym kustoszem papierów swojego przyjaciela. W 1945 roku podarował wszystkie manuskrypty i listy Kafki, jakie były w jego posiadaniu, swojej sekretarce, Ilse Ester Hoffe, która sprzedała większość z nich w latach osiemdziesiątych za trzy i pół miliona marek niemieckich. Nie miał zatem Kafka tyle szczęścia, co na przykład Samuel Beckett, którego roztropni spadkobiercy skrupulatnie strzegą do dziś granicy między dziełem literackim a prywatnymi papierami autora „Końcówki”, blokując m.in. pełną publikację jego wczesnych „German Diaries”.
Opublikowane właśnie po raz pierwszy po polsku wybrane listy pisarza
do rodziny i przyjaciół to książka szczególna i każdy, kto do niej
zajrzy, zrozumie wyrażone wyżej wątpliwości. Między twardymi okładkami
tego tomu kryje się prawdziwa udręka i prawdziwe umieranie. Nie ma tam
kreacji, jest żywy człowiek. Bo jest to epistolografia szczególna. Kafka
był człowiekiem zupełnie niezdolnym do samotności. Nie umiał stać na
własnych nogach, potrzebował nieustannego emocjonalnego wsparcia w
postaci kontaktu z najbliższymi sobie osobami. Stąd ta jego
nieprawdopodobna epistolarna gadatliwość. Najwięcej listów pisał w
ostatnich latach swojego życia, które ze względu na postępującą gruźlicę
spędził przeważnie na wsi i w sanatoriach. Pisze wtedy nawet po kilka
listów dziennie. Do jego najważniejszych korespondentów należeli przede
wszystkim jego młodsza siostra Ottla, najbliżsi przyjaciele z lat
studiów, Max Brod i Felix Weltsch, i wreszcie kobiety, które kochał,
Felice Bauer i Milena Jesenská.
Pisanie listów (może pisanie w ogóle) było dla Kafki przede wszystkim terapią. Jego korespondenci musieli być tego świadomi, w przeciwnym razie nie znieśliby przecież ciągle tych samych i niekończących się narzekań na bezsenność, na niewygodę i niedoskonałości kolejnych letnisk i sanatoriów (Kafka musiał być istnym koszmarem dla obsługi), przede wszystkim na wszelkiego rodzaju hałasy: odgłosy domowych i dzikich zwierząt, bawiących się dzieci, pracujących gdzieś rzemieślników, maszyn rolniczych, wreszcie na niezliczone dolegliwości cielesne, bóle głowy, roztroje żołądka, objawy postępującej gruźlicy. Neuroza czyniła z życia Kafki nieustanną udrękę. W całej serii listów do różnych adresatów donosi na przykład o pladze myszy, która dotknęła jego mieszkanie na wsi. Kafka boi się i brzydzi myszy, ale brzydzi się też kota, który ma myszy przepłoszyć. Gdy przyjaciel poleci mu pułapkę, po jakimś czasie narzeka na jej nieskuteczność i pisze zgryźliwie: „to raczej budzik niż pułapka”. Adresaci listów Kafki musieli być ludźmi anielskiej wyrozumiałości i cierpliwości. Może, znając go osobiście, wiedzieli tę osobowość pełniej, we wszystkich jej wymiarach, ukrytych dla postronnego czytelnika, dla którego listy te są nie do wytrzymania.
Jest też w listach Kafki skrajny egocentryzm. Nieustannie i z bezwzględną szczerością pisarz przeprowadza w listach głębokie autoanalizy, dokonuje bezkompromisowych rozliczeń swojego dotychczasowego „nieprzeżytego” życia. Wszystko to w tonie głębokiej melancholii. Humor listów Kafki jest ciemny, cierpki, zatruty. „W trzy tygodnie przytyłem dwa i pół kilograma, stałem się więc znacznie trudniejszy do odtransportowania”. Nie ma w tej korespondencji niemal odniesień do bieżącej polityki, co czyni z niej materiał niemal bezwartościowy dla historyków. Mowa jest niemal wyłącznie o lekturach Kafki o twórczości jego i jego przyjaciół, o wydarzeniach kulturalnych Pragi i Niemiec. (...)
To ostatnie zdjęcie, na którym uwieczniono Franza Kafkę. Miał wtedy
czterdzieści lat, zmarł w następnym roku. Jego poważne, skupione
spojrzenie może onieśmielać, podobnie jak otaczajacy go nimb autora
wybitnego, nie dla każdego, ale Ernst Pawel skupił się w swojej książce
nie na pisarzu, ale na człowieku - przebił się przez te wszystkie
warstwy ubrań noszonych przed stu laty przez ludzi uchodzących za
przyzwoitych i nie zatrzymał się nawet na Kafkowych czyrakach.
____________
MASŁOWSKI:
Ekscesy kafkologii.
O nowym wydaniu listów Franza Kafki
Reiner Stach, poczytny biograf Kafki, zapytany niedawno w wywiadzie, czy zna już autora „Procesu” lepiej od własnych przyjaciół, odpowiada ze śmiechem: „Chociaż znam moich przyjaciół bardzo dobrze, nie mogę dowiedzieć się o nich tyle, co o Kafce. Nie czytam na przykład dzienników i listów miłosnych moich przyjaciół, co robię w przypadku Kafki”.
Przy lekturze omawianej tu książki narzuca się pytanie o należny pietyzm. Nie chodzi o zwykłą wydawniczą staranność, przynajmniej nie w pierwszej kolejności. Chodzi o szacunek i o sumienne wypełnienie obowiązku względem osób nam bliskich albo tych, które szczególnie czcimy. Nie wypada przecież czytać cudzych listów (nie robi się tego przyjaciołom!). Czy naprawdę wystarczy, że autor, adresaci i osoby wymieniane w tej korespondencji dawno już nie żyją? Zmarli nie mogą się bronić. Jeśli naruszamy ich intymność, robimy z ich miłości i cierpienia obiekt naukowych studiów, to muszą to usprawiedliwiać racje istotne i jasno wyeksplikowane.
Voyeuryzm cierpienia
Nie ma wątpliwości, że sam Kafka nigdy nie zgodziłby się na publikację swojej korespondencji, pewnie nawet nie przyszło mu to do głowy. Zbyt był surowy dla swojej twórczości literackiej, nawet tej, którą za życia opublikował. Przed śmiercią prosił swojego najbliższego przyjaciela Maxa Broda, by zniszczył jego niepublikowane utwory, w tym „Proces” i „Zamek”. Na półtora roku przed śmiercią Kafka tak rozporządzał w notatce skierowanej do Maxa Broda: „Ze wszystkiego, co napisałem, znaczenie mają tylko te książki: „Wyrok”, „Palacz”, „Przemiana”, „Kolonia karna”, „Lekarz wiejski” i opowiadanie „Głodomór”. (Kilka egzemplarzy tomu „Betrachtung” niech sobie zostanie, nie chcę nikogo fatygować wysyłaniem ich na przemiał, ale nie wolno niczego z tego tomu drukować ponownie.) Kiedy mówię, że tych pięć książek i opowiadanie mają znaczenie, to nie chcę przez to powiedzieć, że życzę sobie, żeby były wznawiane i przekazane przyszłym czasom, przeciwnie, gdyby zupełnie przepadły, odpowiadałoby to najściślej mojemu życzeniu. Nikomu jednak nie zabraniam, skoro już są, zachować ich, jeśli ktoś ma na to ochotę.”
Cóż, cały Kafka, neurotyczny, niezdecydowany, skłonny do przesady. Ale czy to wystarczy, by nad wolą pisarza przechodzić do porządku dziennego? Rozumiemy Broda, który sprzeniewierzył się woli zmarłego przyjaciela. Był on w stanie trzeźwiej od autora ocenić wartość powierzonej mu spuścizny i zdecydował się opublikować utwory Kafki pozostawione w rękopisach. Brod okazał się jednak niezbyt starannym i zapobiegliwym kustoszem papierów swojego przyjaciela. W 1945 roku podarował wszystkie manuskrypty i listy Kafki, jakie były w jego posiadaniu, swojej sekretarce, Ilse Ester Hoffe, która sprzedała większość z nich w latach osiemdziesiątych za trzy i pół miliona marek niemieckich. Nie miał zatem Kafka tyle szczęścia, co na przykład Samuel Beckett, którego roztropni spadkobiercy skrupulatnie strzegą do dziś granicy między dziełem literackim a prywatnymi papierami autora „Końcówki”, blokując m.in. pełną publikację jego wczesnych „German Diaries”.
Gadatliwość i neuroza
Pisanie listów (może pisanie w ogóle) było dla Kafki przede wszystkim terapią. Jego korespondenci musieli być tego świadomi, w przeciwnym razie nie znieśliby przecież ciągle tych samych i niekończących się narzekań na bezsenność, na niewygodę i niedoskonałości kolejnych letnisk i sanatoriów (Kafka musiał być istnym koszmarem dla obsługi), przede wszystkim na wszelkiego rodzaju hałasy: odgłosy domowych i dzikich zwierząt, bawiących się dzieci, pracujących gdzieś rzemieślników, maszyn rolniczych, wreszcie na niezliczone dolegliwości cielesne, bóle głowy, roztroje żołądka, objawy postępującej gruźlicy. Neuroza czyniła z życia Kafki nieustanną udrękę. W całej serii listów do różnych adresatów donosi na przykład o pladze myszy, która dotknęła jego mieszkanie na wsi. Kafka boi się i brzydzi myszy, ale brzydzi się też kota, który ma myszy przepłoszyć. Gdy przyjaciel poleci mu pułapkę, po jakimś czasie narzeka na jej nieskuteczność i pisze zgryźliwie: „to raczej budzik niż pułapka”. Adresaci listów Kafki musieli być ludźmi anielskiej wyrozumiałości i cierpliwości. Może, znając go osobiście, wiedzieli tę osobowość pełniej, we wszystkich jej wymiarach, ukrytych dla postronnego czytelnika, dla którego listy te są nie do wytrzymania.
Jest też w listach Kafki skrajny egocentryzm. Nieustannie i z bezwzględną szczerością pisarz przeprowadza w listach głębokie autoanalizy, dokonuje bezkompromisowych rozliczeń swojego dotychczasowego „nieprzeżytego” życia. Wszystko to w tonie głębokiej melancholii. Humor listów Kafki jest ciemny, cierpki, zatruty. „W trzy tygodnie przytyłem dwa i pół kilograma, stałem się więc znacznie trudniejszy do odtransportowania”. Nie ma w tej korespondencji niemal odniesień do bieżącej polityki, co czyni z niej materiał niemal bezwartościowy dla historyków. Mowa jest niemal wyłącznie o lekturach Kafki o twórczości jego i jego przyjaciół, o wydarzeniach kulturalnych Pragi i Niemiec. (...)
__________
FRANZ KAFKA. KOSZMAR ROZUMU
To ostatnie zdjęcie, na którym uwieczniono Franza Kafkę. Miał wtedy
czterdzieści lat, zmarł w następnym roku. Jego poważne, skupione
spojrzenie może onieśmielać, podobnie jak otaczajacy go nimb autora
wybitnego, nie dla każdego, ale Ernst Pawel skupił się w swojej książce
nie na pisarzu, ale na człowieku - przebił się przez te wszystkie
warstwy ubrań noszonych przed stu laty przez ludzi uchodzących za
przyzwoitych i nie zatrzymał się nawet na Kafkowych czyrakach.
Nie pominął zupełnie jego twórczości, ale biografia to nie miejsce na
dogłębne analizy literackie, zwłaszcza gdy związek między życiem autora i
jego utworami jest dla wszystkich poza nim samym tak trudno uchwytny i
nieoczywisty, jak w tym przypadku. Zresztą mnie Kafka wydaje się o wiele
bardziej interesujący niż jego twórczość, przynajmniej po części go
rozumiem, czego np. o “Zamku” nie mogę powiedzieć.
Sam Kafka bardzo ułatwił Pawelowi zadanie, bo najwyraźniej lubił (i/lub
musiał) pisać o sobie. Zachowała się część jego dzienników i wiele
listów. Pawel korzystał również ze wspomnień innych osób, zwłaszcza
Maksa Broda - przyjaciela Kafki i jego pierwszego biografa.
Praca Pawela zawiera wszystkie typowe dla porządnie napisanych biografii
informacje. Autor szczegółowo omawia koligacje rodzinne Franza Kafki,
jego relacje z rodzicami i rodzeństwem, lata edukacji, przyjaźnie,
romanse i związki oraz pokonywanie kolejnych szczebli
kariery.
Udało mu się również w bardzo interesujący sposób pokazać pisarza na tle
epoki. Kafka urodził się jeszcze w dziewiętnastym wieku, przeżył I
wojnę światową i upadek Austro-Węgier, załapał się też na wielką
inflację w Niemczech. Największy wpływ miała na niego jednak sytuacja
społeczna i polityczna w Pradze, w której mieszkał prawie całe swoje
życie.
Był synem żydowskiego kupca działającego w stolicy Czech, które były
wówczas częścią monarchii austro-węgierskiej rządzonej przez niemiecką
dynastię. Czesi krzywo patrzyli na Niemców, Niemcy na Czechów, jedni i
drudzy - na Żydów, natomiast Żydzi byli podzieleni, wielu wybierało
syjonizm, niektórzy emigrację.
Herrmann Kafka nazwał swojego pierworodnego na cześć cesarza Franciszka
Józefa, a kiedy w 1917
roku Niemcy zaczęli przegrywać wojnę, zrezygnował z drugiego "r" w swoim
imieniu, żeby wydało się mniej germańskie prawdopodobnym słowiańskim
zwycięzcom. Nie wpoił Franzowi przywiązania do religii ani
jakiejkolwiek narodowości, bo sam utożsamiał się tylko z ludźmi o
podobnym statusie majątkowym.
Franz Kafka mówił po czesku i po niemiecku, edukację odebrał w tym drugim języku i w nim też tworzył. Zazdrościł Ostjuden,
którzy - zwłaszcza podczas wojny - przybywali do Pragi, religijności i
osadzenia w tradycji. Sam uważał się za Żyda, ale
zachodnioeuropejskiego, który nigdzie nie jest u siebie i nawet język
musi zapożyczać od innych narodów. Już jako dorosły człowiek zaczął się
uczyć hebrajskiego, bo zamierzał osiąść w jakimś kibucu w Palestynie
albo (to już pod koniec życia) otworzyć małą restaurację w Jerozolimie
czy Tel Awiwie, w której Dora Diamant byłaby kucharką, chociaż nie
umiała gotować, a on pracowałby jako kelner, mimo że od lat chorował na
gruźlicę, musiał nawet zrezygnować z pracy i przejść na rentę.
À propos pracy. Nie, nie utrzymywał się ze swojej twórczości. Literatura
bardzo rzadko jest intratnym zajęciem, zwłaszcza jeśli napisanie
powieści zajmuje autorowi kilka lat. Kafka był, proszę sobie wyobrazić,
urzędnikiem, nie takim znowu nieważnym trybikiem w biurokratycznej
machinie, której istnienie i działanie - jak to się interpretuje - tak
obrazowo i krytycznie przedstawiał w swoich najbardziej znanych
utworach. Po skończeniu prawa przez wiele lat pracował w Zakładzie
Ubezpieczeń Robotników od Wypadków Królestwa Czeskiego w Pradze, gdzie
jego kompetencje i zaangażowanie nagradzano kolejnymi awansami i
podwyżkami. Co więcej - początkowo praca interesowała go naprawdę i był
dumny ze swojego udziału w sukcesach Zakładu. Z czasem znienawidził to
zajęcie, bo wysysało z niego siły, które mógłby spożytkować na pisanie.
To ono utrzymywało go przy życiu, nadawało jego egzystencji sens, cel,
może ją usprawiedliwiało. Nigdy nie był do końca zadowolony z tego, co
stworzył, wiele swoich utworów zniszczył, wielu nie ukończył, chyba
wszystkie wielokrotnie poprawiał. Nie mógłby
sobie na to pozwolić, gdyby nie przyzwoita, comiesięczna pensja, ale
raczej nie doceniał tego aspektu biurowej męki. Mógł pisać tak, jak
chciał, i wtedy, kiedy chciał. Potrzebował do tego ciszy, świętego
spokoju i natchnienia. W jego sytuacji rodzinnej i zawodowej trudno było
o te dwa pierwsze katalizatory twórczości; na trzeci nie miał wpływu. W
efekcie zdarzały się długie, klilku- lub kilkunastomiesięczne okresy, w
których nie pisał wcale, nawet nie prowadził dziennika. 15 grudnia 1910
roku informował w liście Maksa Broda:
Samo jądro mego nieszczęścia nadal istnieje: nie mogę pisać. Nie udało mi się stworzyć jednej linijki, którą chciałbym zapamiętać, wręcz przeciwnie - wyrzuciłem wszystko, co napisałem od powrotu z Paryża, a nie było tego dużo. Całe moje ciało ostrzega mnie przed każdym słowem, a każde słowo najpierw rozgląda się na wszystkie strony zanim pozwoli się zapisać. Zdania dosłownie rozsypują się w proch w moich rękach, a ja, widząc ich wnętrze, natychmiast muszę przestać pisać. [str. 273]W innym liście (Pawel nie informuje, kto był adresatem) z 7 października 1914 roku Kafka stwierdził:
Piszę inaczej niż mówię, mówię inaczej niż myślę, myślę inaczej niż powinienem i tak dalej do najgłębszej ciemności. [str. 349]Stan nieobcy nikomu, kto próbował ująć w słowa myśli i uczucia, rzadko jednak spotyka się autorów, którzy są najbardziej wymagającymi krytykami swojej twórczości i otwarcie się do tego przyznają. Franz Kafka analizował siebie i swoje postępki z precyzją chirurga, któremu babranie się we wnętrznościach sprawia nawet pewną sadystyczną satysfakcję, ale ten jego chłodny racjonalizm bywał od czasu do czasu zakłócany przez strach, marzenia, złudzenia.
Niewiele mnie z Kafką łączy, ale wśród tych drobnostek jest właśnie to rozchwianie: od głębokiego pesymizmu po nieśmiałą nadzieję, od chłodnego sceptycyzmu po zawstydzające mnie samą przeczucie, że na wyciągnięcie ręki czai się coś... coś więcej. Dlatego ze zrozumieniem czytałam o tym, jak chodził na wykłady i konsultacje do różnej maści szarlatanów, w których obietnice właściwie nie wierzył, ale przecież nie zaszkodzi sprawdzić, bo a nuż; jak uważał swój stan fizyczny za zbyt zły, żeby zawrzeć związek małżeński czy pełnić obowiązki wydawcy, ale wystarczający, żeby walczyć na frontach I wojny światowej; jak się zaręczał, choć nade wszystko cenił sobie samotność.
Kafka był typem człowieka, który nie umie żyć bez problemów, a im są one poważniejsze, im bardziej go przygniatają, tym on mniej musi - uwalniały go od konieczności podejmowania wielu decyzji czy dokonywania wyborów. I tak na przykład gruźlicę - chorobę bardzo poważną, ale w jego sferze często uleczalną - powitał z ulgą i wykorzystał jako pretekst, żeby zerwać zaręczyny i ostatecznie pozbawić swoją rodzinę co poniektórych złudzeń co do swojej osoby. (...)
___________