FRIDA KAHLO
właśc.
Magdalena Carmen Frieda Kahlo y Calderón; ur. 6 lipca 1907, zm. 13 lipca 1954 –
meksykańska malarka. Urodziła się w Coyoacán na przedmieściach Meksyku. Jej
ojciec był malarzem i fotografem; matka zajmowała się domem – oprócz Fridy w rodzinie
było jeszcze pięć sióstr. Emocjonalnie była związana z ojcem Guillermo. Matka
była fanatyczką religijną i czasami nie pochwalała postępowania Fridy. W
dzieciństwie chorowała na polio. Przez chorobę miała nieco zdeformowaną nogę.
W wieku 18 lat Kahlo przeżyła poważny wypadek, który
wpłynął na całe jej życie. Po nim leży przez miesiąc w szpitalu. Zaczyna w nim
malować. Zrezygnowała z ambicji zrobienia kariery w medycynie i zainteresowała
się malarstwem. W 1928 roku zostaje członkiem Meksykańskiej Partii
Komunistycznej.
Jej prace, często szokujące, obrazują ból i surowe życie
kobiet. Wiele z nich (55 spośród 143) to autoportrety, pełne osobistej
symboliki, często bazującej na odniesieniach do anatomii. Widoczny są w nich
wyraźnie wpływy rdzennej kultury meksykańskiej, przedstawiane w jasnych
kolorach, z dodatkiem mieszaniny realizmu i symbolizmu.
Jej obrazy wzbudziły zainteresowanie artysty Diego Rivery.
Stał się jej partnerem i mężem w 1929 roku (z czasem rozwiodła się, a później
ponownie poślubiła). W 1930 roku Frida traci dziecko (poroniła). Rok później
poznaje dr Leo Eloessera, który staje się jej przyjacielem. Jej stan zdrowia
stale się pogarsza. W 1932 roku z mężem przenosi się do Detroit. W tym czasie
umiera matka Kahlo. Frida traci kolejne dziecko. W efekcie maluje wzruszający
obraz odbijający to wydarzenie pt. Henry Ford Hospital. Mąż ma romans z jej
siostrą Cristiną.
W 1937 roku udostępnia Trockiemu i jego żonie swój dom. Ma
romans z Trockim, którego zamordowano w Meksyku w 1940, prawdopodobnie w jej
rezydencji. W 1938 roku Kahlo ma pierwszą wystawę w Julien Levy w Nowym Jorku,
która odnosi sukces. Frida ma romans z fotografikiem Nickolasem Murayem.
Wystawa w Paryżu nie odnosi sukcesu. Frida poznaje surrealistów, ale jest nimi
rozczarowana.
Ojciec Fridy umiera na atak serca w 1941. W 1942 roku
Frida zaczyna prowadzić dziennik, który staje się cennym źródłem informacji o
niej. W 1950 roku przechodzi siedem operacji kręgosłupa. W szpitalu spędza
dziewięć miesięcy. Po wyjściu z niego korzysta z wózka inwalidzkiego. Zażywa
silne leki przeciwbólowe, co odbija się na jej malarstwie.
Chociaż prace Kahlo są czasami określane jako
surrealistyczne, a sama Kahlo wystawiała je kilkakrotnie wraz z surrealistami
europejskimi, ona sama nie uznawała tej etykietki. Jej zainteresowanie tematyką
kobiecą i szczerość ekspresji, dostrzeżone przez ruch feministyczny,
spowodowały, że stała się jego symbolem w ostatnich latach XX wieku.
Umarła najprawdopodobniej śmiercią samobójczą, 13 lipca
1954. Prochy umieszczono w prekolumbijskiej urnie, która jest wystawiona w
byłym domu Kahlo La Casa Azul w Coyoacan. Dom zamieniono w muzeum m.in.
prezentujące wiele jej prac.
W 2002 roku na podstawie książki Haydena Herrery powstał
biograficzny film fabularny, Frida, w reżyserii Julie Taymor z Salmą Hayek w
roli tytułowej.
DIEGO RIVERA
Diego
María de la Concepción Juan Nepomuceno Estanislao de la Rivera y Barrientos
Acosta y Rodríguez; ur. 8 grudnia 1886, zm. 24 listopada 1957 - meksykański
malarz, grafik, architekt, działacz polityczny ruchu komunistycznego, mąż Fridy
Kahlo.
W jego twórczości występują różne etapy: kubizm, malarstwo
figuratywne, fowizm. Był twórcą wielu meksykańskich murali. Współtwórca
narodowego programu sztuki meksykańskiej, nawiązującej do tradycji
prekolumbijskich. W 1933 amerykański multimilioner Rockefeller zamówił u Rivery
mural do Rockefeller Center w Nowym Jorku. Dla artysty o sympatiach otwarcie
komunistycznych była to świetna okazja do prowokacji. Dzieło powstało, ale gdy
amerykański magnat dopatrzył się na muralu podobizny Lenina, kazał pracę
zniszczyć.
Diego kochał kobiety. Jego liczne romanse doprowadzały do
rozpadu jego małżeństw. Żona Rivery Frida akceptowała to dopóki wiedziała, że
Diego kocha tylko ją. Z czasem zdała sobie jednak sprawę, iż Diego nie umie żyć
bez zdrady. Pod zarzutem trockizmu został usunięty z Komunistycznej Partii
Meksyku.
Dzieła
Diego Rivery:
DIEGO RIVERA I FRIDA CAHLO
Frida Kahlo and Diego Rivera at the Blue House (Casa Azul), Coyoacan, Mexico City, 1940 (b/w photo), Modotti, Tina (1896-1942) / © Galerie Bilderwelt / The Bridgeman Art Library |
BOMBA
OBWIĄZANA WSTĄŻKĄ
Mirosław Banasiak
- Panie, to jakby słoń chciał poślubić gołębicę -
powiedział Wilhelm Kahlo do malarza Diego Rivery, gdy ten poprosił go o rękę
córki.
- Pamiętaj Frida jest chora, inteligentna i tkwi w niej
demon! Frida Kahlo z mężem Diego Riverą
Frida
Kahlo, ubrana jak zwykle w szary, męski garnitur z kamizelką, stała w kącie
salonu. Patrzyła, jak gospodyni Tina Modotti robi narzeczonemu scenę zazdrości.
Na przyjęciach u Tiny bawił się cały artystyczny Meksyk. Nagle do hallu
wtargnął kudłaty, brzuchaty mężczyzna o byczym karku, z rewolwerami u pasa.
Zataczając się, wyciągnął broń i ryknął:
- Jestem!
A
potem strzelił w adapter.
- Diego!!! krzyknęła Tina Modotti i rzuciła się
przybyszowi na szyję.
Chwilę
potem mężczyzna gorączkowo relacjonował swoje wrażenia z niedawnej podróży po
Europie.
Najpiękniej było w Związku Radzieckim - socjalizm i
braterstwo, artystów szanują. Potem deklamował po francusku wiersze
Apollinaire'a i opowiadał o elektryzującej atmosferze kabaretów Berlina. W
jednym z takich lokali doktorka filozofii Lotte Schwartz - miejscowa egeria -
tarzając się u jego stóp, błagała o małżeństwo na oczach rozszalałej publiczności.
Było lato 1928 roku. Mężczyzna nazywał się Diego Rivera i był najsłynniejszym
malarzem w Meksyku. Był też notorycznym uwodzicielem, gargantuicznym żarłokiem,
sekretarzem generalnym Komunistycznej Partii Meksyku. Frida Kahlo kochała się w
nim od czternastego roku życia.
GIMNAZJALNA ZALOTNICA
Autoportret,
Frida Kahlo, wrzesień, 1926 - Chcę mieć dziecko z Diego Riverą - oznajmiła
Frida swoim gimnazjalnym koleżankom siedem lat wcześniej.
- Zwariowałaś - oburzyły się przyjaciółki. - Przecież to
pies na baby. I do tego stary. Ma trzydzieści pięć lat.
- Nieważne - odparła Frida.
Rivera
na zamówienie ministerstwa edukacji ozdabiał aulę gimnazjum monumentalnymi
freskami. Uczennice podglądały twórcę przez na wpół otwarte drzwi.
Żeby zwrócić na siebie uwagę, Frida ukradła malarzowi
drugie śniadanie. Potem podpiłowała drabinę, po której Rivera wspinał się na
rusztowanie. Uszkodzona drabina wytrzymała ciężar otyłego artysty. Rozwaliła
się za to pod jego pomocnikiem.
Kiedy Diego malował w auli ładną modelkę, zazdrosna Frida
zakradała się tam i krzyczała grubym głosem: - Uważaj Diego. Twoja żona idzie!
Ale pewnego dnia zebrała się na odwagę. Weszła do auli i przez bite trzy
godziny patrzyła, jak malarz pracuje.
- Dziecko, idź sobie - odganiała ją żona malarza Lupe
Marin.
- Kto to widział tak bezwstydnie gapić się na mężczyznę.
Hańba. Kto cię tak wychował?
NIEBEZPIECZNE
ZWIĄZKI
Ojciec
Fridy, Wilhelm Kahlo, był niemieckim Żydem, wyemigrował w wieku dziewiętnastu
lat z Baden-Baden do Meksyku. Pracował tam jako fotograf. Matka, Matilde, miała
w sobie krew hiszpańską i indiańską. Dochowali się pięciorga dzieci. Frida
urodziła się w 1907 roku. Trzy lata później wybuchła w Meksyku rewolucja. W
ciągu dziesięciu lat zginął milion ludzi. Władzę straciły stare rody ziemiańskie.
Ich miejsce zajęli mieszczanie i wywodzący się ze społecznych dołów działacze
rewolucyjni.
- Był to czas szaleństwa - wspominała Frida po latach.
- Widziałam na własne oczy zbrodnie, gwałty niemal na
każdym rogu ulicy, w biały dzień.
Gdy
Frida miała siedem lat, zachorowała na polio. Potem, przez całe życie, musiała
chodzić w bucie ortopedycznym - prawa noga była krótsza i cieńsza, krew nie
krążyła w niej prawidłowo.
- Wstrętna Frida, drewniana gira! - wołały za nią dzieci w
pełnej bogatych kolonialnych domów dzielnicy Meksyku - Coyoacan.
Wilhelm Kahlo wysłał kaleką córkę do najlepszego gimnazjum
w mieście. Właśnie tam poznała Riverę. Ale malarz wkrótce skończył freski.
Frida postanowiła zapomnieć o Riverze. Adoratorów miała pod dostatkiem - w
gimnazjum uczyło się dwa tysiące chłopców i tylko trzydzieści pięć dziewcząt.
Wybrała Alejandro Gomeza, subtelnego czytelnika poezji. Był jej pierwszym
amantem.
- Nie byliśmy bogaci - wspominała Frida.
- Musiałam dorabiać po lekcjach. Ojciec znalazł pracę w
bibliotece ministerstwa edukacji.
To
tam miał miejsce jej pierwszy skandal - twierdzi biograf Patrick Marnham. -
Piętnastoletnią Fridę uwiodła jedna z bibliotekarek. Kiedy Wilhelm Kahlo się o
tym dowiedział - chciał zabić obie. Frida szlochała i na kolanach błagała o
łaskę.
Ta przygoda naznaczyła na zawsze jej życie emocjonalne. Po
szkole wykradała ojcu z szafy garnitury i bawiła się w mężczyznę.
SKĄPANA
WE KRWI, CAŁA W ZŁOCIE
Korzenie,
Frida Kahlo, 1927-54 Po południu 17 września 1925 roku Frida wracała z Alejandro
Gomezem autobusem ze szkoły do domu. Na skrzyżowaniu, przy rynku San Juan, w
autobus uderzył tramwaj - zepsuły się hamulce.
- Boże, Boże! Coś pani wystaje z pleców! - pasażer
przepychał się przez pogięte siedzenia do Fridy.
Kawałek ułamanej metalowej poręczy wbił się niemal pionowo
w plecy Fridy i przebódł ją na wylot.
- Frida leżała cała we krwi, jej ciało świeciło złotem -
wspominał Alejandro Gomez. - Nie kojarzyłem, skąd to złoto?
Była posypana złotym proszkiem. Wysypał się z rozerwanej
paczki, którą wiózł jeden z pasażerów, jubiler.
- Kiedy wyciągaliśmy metalowy pręt z ciała, krzyczała tak
przeraźliwie, że nie słyszałem syreny karetki pogotowia - pisał Alejandro
Gomez.
W Szpitalu Świętego Krzyża nie dawali jej szans na
przeżycie. Kręgosłup złamany w dwóch miejscach, miednica w trzech, noga w
jedenastu. Miała przebitą macicę. A jednak przeżyła. Spędziła w łóżku - w
szpitalu, a potem w domu - ponad rok. Nasilające się z latami bóle kręgosłupa
będą dręczyły ją do końca życia. Wypadek osłabił zaatakowaną przez polio prawą
nogę; Frida przejdzie jeszcze trzydzieści dwie operacje.
"Najbardziej wytrwałym towarzyszem jej życia było
cierpienie - pisze Rauda Jamis, biografka Kahlo.
- Przez dwadzieścia dziewięć lat, dzień w dzień, odczuwała
dojmujący ból".
- Nazwałem swój ból psem - wyczytała Frida u Nietzschego.
- Jest tak samo wierny".
OBLUBIENICA
Z DRZEWKA POMARAŃCZY
Diego
na myśli, Frida Kahlo, 1927-54 Kiedy leżała po wypadku w domu, pogrążona w
depresji, ojciec ofiarował jej farby, pędzle, kredki.
- Nie miałam pojęcia o malowaniu - wspominała Frida.
- Techniki nauczyłam się w łóżku, czytając podręczniki
malarstwa i albumy.
Malowała
siebie, patrząc w lustro. Pierwszy autoportret skończyła we wrześniu 1926 roku.
Dedykowała go "ukochanemu Alejandro". Jednak rodzice Alejandro Gomeza
wysłali chłopca w długą podróż do Europy. Gdy Frida po roku mogła już chodzić,
zaczęła bywać w kawiarniach artystycznych w dzielnicy Zona Rosa. Trochę
malowała, trochę pozowała, trochę pracowała po biurach, jak większość jej rówieśników,
wstąpiła do Młodzieżówki Komunistycznej.
Wstydziła się bólu. "Ciało jest jak grobowiec, który
więzi nas silniej niźli muszla skrywająca ostrygę" - cytowała z goryczą
Platona. W skrywaniu bólu pomagała morfina, do której przyzwyczaili Fridę
lekarze. W szpitalu aplikowali chorej silne dawki narkotyku. Zagłuszała też ból
alkoholem. Obsesyjnie wspominała bohatera tragedii Sofoklesa, greckiego
wojownika Filokteta, którego podczas rejsu do Troi ukąsił wąż wodny. Rana nie
goiła się. Towarzysze nie mogąc znieść widoku cierpienia Filokteta, wysadzili
go na wyspie Lemnos.
Frida obwąchiwała swoje blizny i żaliła się siostrom
- śmierdzę jak zdechły pies.
Bała
się mężczyzn, ich okrucieństwa, odrzucenia. Sama postanowiła ubierać się po
męsku - w szykownie skrojone garnitury. Obcięła włosy, zaczesywała je gładko, z
przedziałkiem pośrodku. Była pięknym chłopcem. Kochało się w niej wiele kobiet.
Nie odmawiała im uczucia. Aż do letniego wieczoru 1928 roku, kiedy znów ujrzała
Diego Riverę.
Frida Kahlo i Diego Rivera Jej przyjaciółka Tina Modotti
poleciła Fridę malarzowi. Rivera akurat poszukiwał modelek do kolejnego fresku
- "Insurekcji" w ministerstwie edukacji. Dziś Frida widnieje na nim w
czerwonej koszuli, rozdaje broń zbuntowanym robotnikom. Przypomniała artyście,
że poznała go w gimnazjum. Pokazała mu kilka swoich prac. Rivera chciał
zobaczyć więcej. Zaprosiła malarza na niedzielę do domu rodziców przy ul.
Londres 127.
"Frida nie mogła się doczekać - pisze Heyden Herrera,
badaczka życia Kahlo. - Wdrapała się na drzewko pomarańczowe w patio, by
wypatrywać, czy Rivera idzie. Przyszedł ubrany w sombrero, z wielkim cygarem w
ustach, z nieodłącznymi rewolwerami u pasa. Był nieco zdziwiony, kiedy wchodząc
do patio, ujrzał Fridę na drzewie. Nie mogła zejść, bo się zaklinowała w
konarach. Odtąd Diego Rivera przychodził w odwiedziny do Fridy co niedzielę. Z
czasem zaczęła pieszczotliwie nazywać Diego grubą ropuchą. On ją - kulawym
ptaszkiem z Coyoacan".
- Panie, przecież to tak jakby słoń chciał poślubić
gołębicę - powiedział Wilhelm Kahlo do Diego Rivery, gdy ten prosił o rękę
córki.
- Pamiętaj: Frida jest chora, inteligentna i tkwi w niej
demon.
Rivera
miał ze swoją poprzednią żoną Lupe Marin jedynie ślub kościelny -
antyklerykalne władze Meksyku uznawały wyłącznie śluby cywilne. Zatem Rivera
nie musiał się nawet rozwodzić. A Lupe Marin nie stawiała przeszkód, kiedy
upewniła się, że Diego będzie dalej utrzymywał ją i dwie ich córki. Pobrali się
21 sierpnia 1929 roku. O ślubie napisał nawet "New York Times" -
Diego był sławny. Miał czterdzieści trzy lata, pieniądze, a za sobą dwa
małżeństwa, trzy córki, tabuny kochanek.
Meksyk jest krajem mieszańców, Metysów, Diego mówił o
sobie, że jest mieszańcem w stu procentach - w jego żyłach płynęła krew
hiszpańska, niemiecka, portugalska, rosyjska, włoska i żydowska. Chlubił się
swoim pełnym nazwiskiem: Diego Maria de la Concepcion Juan Nepomuceno
Estanislao de la Rivera y Barrientos Acosta y Rodriguez.
SŁOŃ
ODSTRZELIŁ PALEC, GOŁĘBICA PŁAKAŁA
Dwie
Fridy, 1927-54 - Jaki wstyd! Co za skandal! - płakała Frida na przyjęciu
weselnym.
Na wesele przyszła eks-żona malarza - Lupe Marin. Złożyła
życzenia, porozmawiała z gośćmi, a na koniec poderwała do góry suknię Fridy:
- Patrzcie, dla jakich kawałków drewna Diego porzucił moje
nogi!
Prawa
noga Fridy otoczona była drewnianą konstrukcją buta ortopedycznego. Diego
chciał wyrzucić Lupe przez okno. A kiedy wyszła, potężnie pił, celował z
pistoletu w kryształowy żyrandol, odstrzelił komuś kawałek małego palca. Na
koniec padł bez ducha na zastawiony zakąskami stół, który zawalił się pod nim.
Roztrzęsioną Fridę ojciec zabrał do domu w Coyoacan.
Skruszony Rivera pojawił się tam po trzech dniach.
Zniknęli w sypialni na wiele godzin. Wieczorem, trzymając się za ręce, odeszli
do mieszkania Diega w artystycznej dzielnicy San Angel.
TANIEC
Z FORDEM
Autoportret
z granicy między Méksykiem i Stanami Zjednoczonymi, Frida Kahlo, 1957 Po
zamążpójściu Frida wyrzuciła z szafy męskie garnitury i stworzyła swój
oryginalny styl: mieszała ubiory indiańskie z hiszpańskimi, do tego mnóstwo
bransolet, grzebieni, wisiorów. Dziewięć miesięcy po ślubie musiała dokonać
aborcji. Donoszenie płodu zagrażało jej życiu.
Niedługo potem towarzysze wykluczyli Riverę z partii
komunistycznej - za karę, że przyjmuje zamówienia od drobnomieszczańskiego
rządu Meksyku. Frida na znak solidarności z mężem wystąpiła z partii. W 1930
roku wyjechali do Stanów Zjednoczonych. Diego ozdabiał freskami gmach giełdy w
San Francisco, Rockefeller Center w Nowym Jorku i finansowany przez Forda -
Detroit Institute of Arts.
W San Francisco Kahlo stworzyła serię portretów znajomych.
Wypracowała wtedy własny styl: poetycki i nasycony okrutną wyobraźnią. Nad
każdym obrazem pracowała dwa, trzy miesiące - pieszcząc szczegóły. Kiedy
Riverowie przenieśli się z Nowego Jorku do prowincjonalnego Detroit, wzbudzili
sensację. Ekscentrycznie ubrani, z egzotycznymi twarzami, zamieszkali w
najdroższym hotelu, bywali na najlepszych przyjęciach, nie kryli
komunistycznych sympatii.
AUTOPORTRET,
FRIDA KAHLO, 1927-54
- Wie pan,
mieszkamy w najlepszym hotelu w mieście - powiedziała Frida podczas tańca z
Edselem Fordem, prezesem Ford Motor Company.
- Hmm - uprzejmie zdziwił się Ford.
- A wie pan, dlaczego mówią, że jest najlepszy? -
kontynuowała Frida. - Bo nie przyjmuje się w nim Żydów. - W Detroit
przywiązujemy wagę do pewnych spraw - skwitował Edsel Ford, powszechnie znany
antysemita.
- A czy pan wie, że oboje z Diego jesteśmy w części
Żydami? - zapytała Frida.
- Pan mi też wygląda na Żyda, w części. Czy jest pan
Żydem, panie Ford?
W
Detroit Frida znów zaszła w ciążę. Dostała krwotoków. Konieczna była kolejna
aborcja. Po tej tragedii Frida maluje swój słynny obraz "Szpital Henry
Forda". Widać na nim łóżko, w którym skrwawiona Frida spogląda na
fruwający nad nią płód. Wokół naturalistycznie oddane organy wewnętrzne, w dali
zabudowania fabryczne.
"Frida zdecydowała się przedstawiać swój własny
świat, rzeczywisty lub symboliczny, bez jakichkolwiek ograniczeń moralnych lub
estetycznych, które by krępowały jej wyobraźnię", pisze badaczka życia i
sztuki Kahlo Rauda Jamis.
RIVERA,
DZIECKO FRIDY
W
ramionach wszechświata, Frida Kahlo, 1940 W 1934 roku Frida i Diego wrócili do
kraju. Nigdy nie widziałam podobnego domu. Zawsze pełen znajomych, sióstr
Fridy, służących, szoferów, małp, papug i psów. Bywali tam książęta, artyści,
robotnicy, urzędnicy, milionerzy bogatsi od Boga - pisała Louise Nevelson,
amerykańska znajoma Riverów, która bywała u nich w dzielnicy San Angel. W
Meksyku lekarze stwierdzili, że prawa noga Fridy - osłabiona przez polio i
wypadek - obumiera. Amputowali opuszki pięciu palców. Wkrótce potem kolejna
operacja: wyrostek robaczkowy. I trzecia aborcja.
- Zbankrutuję przez twoich lekarzy - warknął kiedyś Diego
do żony.
Zarabiał
krocie, szastał pieniędzmi. Wydawał je na kochanki, kolekcjonował
prekolumbijskie dzieła sztuki - zgromadził 55,481 obiektów. Zaczął Fridzie
wydzielać pieniądze. Musiała je zdobywać podstępem: przyjaciele prosili Diego o
pożyczki, później dawali pieniądze Fridzie.
- Im bardziej Fridę kochałem, tym mocniej chciałem ją
krzywdzić, napisał po latach Rivera w autobiografii.
- Rivera miał ewidentne cechy sadysty - dowodzi Patrick
Marnham. - Doświadczyły tego jego poprzednie żony i kochanki. Musiał mieć dużo
kobiet, musiał im okazywać psychiczną wyższość.
Rivera nie potrafił się jednak bez Fridy obejść. Gdy
mieszkali w Detroit, musiała jechać do matki, umierającej w Meksyku. Przez dwa
miesiące nieobecności żony Rivera schudł dwadzieścia kilogramów. Żywił się
tylko owocami.
- Rivera uważał się w pewnym sensie za dziecko Fridy -
uważa biografka Heyden Herrera.
- Karmiła go łyżką, tuliła do piersi, pocieszała, gdy nie
wiedział, jak malować. A on skamlał w jej ramionach jak szczenie. W 1940 roku
namalowała portret Rivery jako gigantycznych rozmiarów dzidziusia. Ale Rivera
także bywał dla Fridy czuły, rozumiał jej cierpienie, kiedy miała silne bóle -
był dla niej dobry. I autentycznie podziwiał malarstwo Fridy.
Miłość nie przeszkadzała jednak Riverze zdradzać Fridę,
zarówno w Stanach, jak i potem w Meksyku. Frida szukała pocieszenia u innych
kobiet. Takie związki Diego tolerował. Ale w Meksyku Frida odważyła się
nawiązać romans z amerykańskim rzeźbiarzem - z pochodzenia Japończykiem - Isamu
Noguchi. Diego dowiedział się o nich i powiało grozą. Poszedł do rzeźbiarza i wymierzył
w Isamu z kolta. Trzymał broń przy jego głowie bez słowa. Noguchi wrócił do
Stanów.
"Jednak kiedy Diego uwiódł jej młodszą siostrę
Cristinę, Frida miała dość", pisze Heyden Herrera.
Wyjechała do Nowego Jorku. Prawie nic nie malowała.
Obcięła włosy, zmieniła ubiór na nowoczesny. Szwendała się po Greenwich
Village, podziwiała muzea. Przyjaciele wspomagali ją pieniędzmi. Po roku
wróciła, pogodziła się z mężem i siostrą. Separacja dodała jej odwagi. Na złość
piekielnie zazdrosnemu Diego spotykała się z mężczyznami. Wścibski Patrick
Marnham wyliczył Fridzie jedenastu kochanków w latach 1936-40. [---]
CAŁOŚĆ CZYTAJ NA:
Wierzę, że jest wielu, którzy umierają z ciekawości, o
czymże to pisze Frida w swoim Pamiętniku. Jest on dostępny tu:
http://www.fridakahlo.prv.pl/ciekawostki%20-%20pamietnik.html
Bierzcie
zatem i łykajcie!
ps: ponieważ Pamiętnik artystki nie jest dostępny w formie
książkowej na polskim rynku, tak więc żadne prawa nie zostały naruszone
KOD
FRIDY KAHLO, CZYLI DWIE NOWE KSIĄŻKI AUTORSTWA SALOMONA GRIMBERGA
Jej autoportrety były portretami tragicznej heroiny, ale
jej martwe natury odkrywają to, co naprawdę działo się w jej umyśle.
Swój własny image Frida komponowała z niesamowitą
dokładnością, powtarzając samą siebie na wielu obrazach, zawsze jako
paradoksalnie triumfującą ofiarę. Legenda, którą wokół siebie zbudowała, jest
tak potężna, że wciąż inspiruje i intryguje, choć przeszło już ponad pół wieku
od chwili jej śmierci. Dlaczego? Dlatego, że serce tej legendy niezmiennie
pozostaje tajemnicą.
Jej burzliwe i pełne wzlotów i upadków małżeństwo z Diego
Riverą jest świetnie udokumentowane. Tak samo jak jej kochankowie, kochanki,
polio, na które chorowała w dzieciństwie oraz tragiczny wypadek autobusowy,
który zniszczył jej kręgosłup i miednicę. Malowała swoje aborcje, poronienia,
operacje na kręgosłupie, swoje fizyczne cierpienie. Ale większość z nas
koncentruje się na jej mentalnym bólu, który opisuje się w książkach i pokazuje
w filmach.
Kobieta, która stworzyła tuziny autoportretów w latach
czterdziestych i wczesnych latach pięćdziesiątych XX w., nie kłamała, gdy
nazwała samą siebie "wielką okultystką". Malowała swoją własną
historię przy użyciu grubych warstw kolorów, mając, prawdopodobnie, nadzieję na
to, że nikt nie ośmieli się "czytać" pomiędzy pociągnięciami pędzla.
"Kahlo wciąż pozostaje tajemnicą", twierdzi
autorka jej biografii, Hayden Herrera, "gdyż ogromna część jej kreatywnej
energii została przeznaczona na odkrywanie jej własnej osobowości. Każdy, kto
choć trochę ją poznawał, mówił o jej alegría (radości). Najistotniejszym było
dla niej pozować na silną kobietę, być może dlatego, żeby się psychicznie
podbudować. Podejrzewam, że nie była aż tak szczęśliwa, jaką udawała".
"Była bardzo wrażliwa", mówi Salomon Grimberg,
autor dwóch nowych książek o Kahlo - jednej, skoncentrowanej na jej martwych
naturach, włączając w to kilka z nich, które wypłynęły na światło dzienne
podczas jego badań i drugiej, poświęconej jej wcześniej niepublikowanym
wywiadzie, który udzieliła swojej przyjaciółce - absolwentce psychologii.
"Cóż, wszyscy jesteśmy wrażlliwi. Tworzymy swój własny image, żeby poczuć
się z nim dobrze, a następnie spędzamy resztę swojego życia, próbując go
chronić".
W Meksyku, Frida Kahlo jest znana jako "heroina
bólu". "JESTEM SAMOTNA", wyznała w swoim Pamiętniku. Ale
publicznie zaprzecza tej uniwersalnej prawdzie. "Nie znosiła
samotności", twierdzi Grimberg. Jej dom był dosłownie wypełniony lustrami,
które znajdowały się wszędzie - na baldachimie jej łóżka, na stołach i
stolikach, na drzwiach jej garderoby, nawet w ogrodzie. Czy jej własne,
lustrzane odbicie dawało jej poczucie komfortu? Często rysowała siebie samą,
przyglądając się swemu lustrzanemu odbiciu. Jeden ze szkiców wydaje się być
stworzony przez osobę leworęczną, a to dlatego, że jest to lustrzane odbicie
malarki.
"Wysyłam ci mój portret, żebyś o mnie pamiętał",
napisała Frida na swoim pierwszym poznanym autoportrecie, ołówkowym szkicu z
1922 r. "Dopóki pozostawała w umysłach innych ludzi, istniała", mówi
Grimberg. "Gdy przyciągała uwagę innych ludzi, czuła się ważna,
znacząca". Grimberg, co nietypowe, jest i psychiatrą, i historykiem
sztuki. "Zawsze mnie interesowało, po co ludzie tworzą sztukę",
twierdzi. "Sztuka nie różni się od symptomów pacjenta psychiatrii, poza
tym, że można ją zwizualizować". Grimberg pisze o Kahlo już od ponad
dwudziestu lat. Mieszka w Dallas (w Teksasie), studia skończył w Stanach, ale
dorastał w Meksyku, zaś jeden z członków jego rodziny był w grupie lekarzy,
którzy wykonywali na Fridzie operację amputowania jej prawej nogi do kolana w
1953 r. "Dorastałem słuchając opowieści o Kahlo", stwierdził.
W latach sześćdziesiątych XX w. pracował w Galerii Sztuki
Meksykańskiej w Mexico City. "Już wówczas martwa natura Kahlo była warta
4,000$ - za te pieniądze można było kupić w Meksyku mały domek. Jej
"Autoportret z rozpuszczonymi włosami" pojawił się raz na aukcji, zaś
jego cena początkowa wynosiła niecałe 10,000$. Próbowałem namówić mojego ojca,
by go kupił, ale usłyszałem jedynie: 'Co za wstrętna kobieta! Dlaczego jej
portret miałby wisieć na ścianie mojego domu?', a kiedy usłyszał, ile kosztuje
obraz, wykrzyknął: 'Czyś ty oszalał???'".
Pierwszym hobby Salomona Grimberga było spisywanie
kolekcjonerów, posiadających w swoich zbiorach obrazy namalowane przez Fridę.
Hobby zmieniło się w pasję, a on sam stał się ekspertem. Po roku 1988, w którym
pracował nad katalogowaniem wszystkich jej znanych obrazów, ludzie z całego świata
zaczęli prosić go o potwierdzanie autentyczności prac, które, jak wierzyli,
wyszły spod pędzla malarki. Od czasu do czasu obraz, o którym wcześniej nie
wiedziano, wypłynął na światło dzienne. Takim przykładem jest "Autoportret
jako narząd płciowy", namalowany ok. 1944 r.
Poprzez rozmowy z ludźmi, którzy osobiście poznawali Fridę
Kahlo, poprzez czytanie listów, które pisała i których była adresatką, Grimberg
dochodził do coraz to nowych wniosków, w kwestii interpretacji jej prac. Faktem
jest, że martwe natury Kahlo przyciągają znacznie mniej uwagi, niż jej
autoportrety, ale Grimberg uważa, że to właśnie one są kluczami do jej umysłu.
"Autoportrety malowane były z rozmysłem, z myślą o odbiorcach i o tym, jak
chciała, żeby ją odbierano. Natomiast martwe natury były osobistymi refleksjami
Fridy, którymi nie chciała się dzielić z nikim". Na przykład: obraz z 1938
r., zatytułowany: "Xochitl", został namalowany podczas szczytowego
punktu romansu Fridy z amerykańskim fotografem węgierskiego pochodzenia - Nickolas'em
Muray'em; Grimberg odkrył wówczas, że Muray w ten sposób pieszczotliwie nazywał
swoją ukochaną. Interpretując ten obraz, Grimberg doszedł do wniosku, że to nie
przypadek, iż ten czerwony kwiat tak bardzo przypomina pochwę zamykającą w
sobie penisa. W meksykańskim języku potocznym, wyrażenie: "coger
flores", czyli "zbierać kwiaty", oznacza także prośbę o
seksualne usługi. W namalowanym pięć lat później "Kwiecie życia",
symbolika jest już inna. Przedstawiona tam mandragora była długo utożsamiana z
płodnością, a jej "ramiona" są jajowodami, brak jest jednak jajników.
Słoneczne światło reprezentuje męską rozkosz, a oczywistym jest fakt, że kwiat
jest w fazie ejakulacji. Wszystko to prowadzi do wniosku, że w momencie
malowania tego obrazu, Kahlo dawała mężczyźnie rozkosz, sama nie będąc
seksualnie zaspokajaną.
Niektóre z martwych natur odzwierciedlają jej sposób
odbierania sytuacji, w jakich znajdowali się jej przyjaciele. Ukończony w 1943
r. obraz: "Przerażona panna młoda, widząca otwarte życie", przedstawia
arbuzy, konika polnego, sowę oraz ciekawską lalkę, ubraną w sukienkę panny
młodej. W tym czasie Kahlo czekała na przyjazd swojej przyjaciółki, Jacqueline
Lamba i jej córki, Aube. W 1941 r. Lamba i jej mąż, francuski surrealista,
Andre Breton uciekli z podzielonej wojną Europy i postanowili zamieszkać w
Stanach, dokąd zaprosiła ich ceniona patronka sztuki, Peggy Guggenheim.
Lamba miała wówczas romans z rzeźbiarzem, Davidem Hare,
młodszym od niej o siedem lat, przystojnym, zamożnym i szalejącym za nią mężczyzną.
On także był żonaty, a do tego posiadał reputację kobieciarza. Ale błagał
Jacqueline, by zostawiła Bretona i wyszła za niego. Gdy Breton dowiedział się o
tym wszystkim, ostrzegł ją: "Jeżeli mnie zostawisz, zniszczę cię".
Lamba - reprezentowana na obrazie Kahlo przez lalkę - była tym przerażona.
Breton przyjął postać sowy o straszliwych oczach, natomiast konik polny miał
przedstawiać rzeźbiarza. "W Meksyku sowy są z reguły powiązane ze
śmiercią", mówi Grimberg. "Ich pokarmem są koniki polne, insekty, które
mogą być powodem wielu katastrof, zaś jasnożółty kolor stołu, ma, jak się
powszechnie uważa, zapobiec tragedii".
Koniec końców, Lamba zostawiła Bretona dla Davida Hare,
gdyż wolała podjąć ryzyko wypłynięcia na nieznane wody, zamiast tkwić w
niespełniającym ją małżeństwie.
Frida nie mogłaby lub nie zniosłaby takiej separacji z
Riverą, bez względu na to, jak okrutny byłby dla niej. Ale miała wiele
romansów. W wywiadzie, udzielonym Oldze Campos z 9 września 1950 r. (malarka
miała wówczas 43 lata), stwierdza: "Wszystko, co daje rozkosz jest dobre,
a wszystko, co rani, jest złe. Nigdy nie odwracałam się plecami od seksu...
Przeciętny romans trwa dopóty, dopóki daje rozkosz". Dodaje także:
"Czasami myślę o zakończeniu romansu, który dopiero co rozpoczęłam".
Olga Campos skontaktowała się z Grimbergiem natychmiast po
tym, jak dowiedziała się, że patronował on jednej z wystaw Kahlo. Opowiedziała
mu, że przyjaźniła się z malarką i, jako studentka psychologii, pracowała nad
niedokończoną książką, poświęconą procesowi kreatywizmu. Fridę poznała, gdy
była koleżanką z klasy starszej córki Diego Rivery, Lupe. Była wówczas tak
młoda, że Kahlo mogłaby być jej matką, ale gdy się spotkały, od razu coś między
nimi zaiskrzyło (istnieje fotografia, do której Frida i Olga pozują, stykając
się policzkami). Z Riverami spędziła wiele weekendów, z bliska obserwując
relacje pomiędzy nimi - od "momentów wybuchowych" do "momentów
wypełnionych ogromną czułością". Campos opowiada: "W intymnych
momentach, on zwykł odgrywać rolę dziecka, a ona - matki lub na odwrót. Diego
miał zwyczaj mówić do niej językiem dziecka. Jedno zawsze wydawało się
wiedzieć, co zamierza zrobić drugie, a w dniach, kiedy się nie spotykali,
pisali do siebie, byle tylko być ze sobą w kontakcie".
Kahlo "kochała go bezwarunkowo", prawie tak, jak
matka kocha swoje dziecko. Rivera kochał Kahlo, ale był "emocjonalnie
niezdolny do wierności". Kahlo twierdziła, że zazdrość jest głupim uczuciem,
ale romanse Rivery rozrywały ją na strzępy. Rivera aprobował lesbijskie związki
Kahlo, ale Kahlo była bardzo dyskretna, jeżeli w grę wchodził mężczyzna.
Traktowała seks z drugim mężczyzną jako uśmierzenie bólu, związanego z licznymi
romansami Rivery. Może i została ikoną feministek, ale prawda jest taka, że
żyła dla męża - ubierała się w sposób, jaki lubił, malowała w sposób, jaki
lubił.
W wywiadzie z 1950 r. Kahlo opowiadała: "Gdybym miała
syna, chciałabym, żeby wyglądał, jak Diego. Miałam 13 lat, gdy po raz pierwszy
chciałam mieć syna. Zwykłam przechodzić obok Diego i marzyć o tym, żeby urodzić
mu dziecko. Zwykłam opowiadać o tym moim przyjaciółkom podczas jedzenia lodów
na rynku w Coyoacan".
Ale nigdy nie urodziła mu dziecka. Zdecydowała się na
aborcję trzech ciąż, częściowo z powodów medycznych. Jej miednica została
zniekształcona po wypadku w 1925 r. i malarka nie była pewna, czy będzie w
stanie donosić ciążę, chociaż jeden z lekarzy zapewniał ją, że bez żadnych
problemów będzie mogła urodzić poprzez cesarskie cięcie.
Z tego też powodu otaczała się przyjaciółmi, szukała ich
nawet w szpitalach, w których przebywała. W stanach krytycznych, przekształcała
swoją "inwalidzką egzystencję" w rodzaj zabawy: wyświetlała
przyjaciołom filmy na płóciennym ekranie, oni zaś jedli, pili i palili
papierosy. Malowała swoje ortopedyczne gorsety jasnymi farbami. Przekształciła
swoją chorobę w rodzaj artystycznego performansu. Na swoją jedyną solo-wystawę
w Meksyku została dowieziona w karetce, wniesiona na noszach i położona do
swojego łoża z baldachimem, które na tę okazję specjalnie dostarczono na
miejsce wystawy.
Nie godziła się ze stopniowym "znikaniem ze
sceny", trzymając w ryzach swoje cierpienie, nie wystawiając go na widok
publiczny, nie pozwalając mu przejąć nad nią kontroli. Miewała samobójcze
myśli, ale była pełna życia. Uwielbiała słuchać swoich przyjaciół, ich
problemów, żalów, narzekiwań i utyskiwań. Zawsze cierpliwie wysłuchiwała
każdego, kto przyszedł do niej, żeby się wyżalić. Pozwalało jej to na chwilowe
zapomnienie o własnych problemach i spędzaniu wielogodzinnych okresów czasu w
łóżku. Gdy narkotyki doprowadzały ją do jako takiego "stanu
używalności", malowała przez cztery do pięciu godzin dziennie na
szpitalnych prześcieradłach przytwierdzonych do desek na sztalugach.
"Zrobiła z siebie profesjonalną pacjentkę",
stwierdza Grimberg. Wierzyła, że rodzice kochali ją mocniej, kiedy chorowała na
polio. Wierzyła, że Rivera poświęca jej więcej uwagi, kiedy jest chora. Jej
psychiczne cierpienia były ogromne, zaś jej długie pobyty w szpitalach dawały
jej mnóstwo czasu na rozmyślania na temat życia i śmierci. A następnie na ich
malowanie. "Każdy zastanawia się nad sensem życia", mówi Grimberg,
"Kahlo zastanawiała się nad sensem śmierci". Jeden z jej kochanków,
hiszpański uchodźca i artysta, Jose Bartoli, przypomina sobie to, co raz
powiedziała do niego Frida: "Maluję kwiaty, więc one nie umrą". Przy
innej okazji stwierdziła: "Owoce są jak kwiaty - mówią do nas prowokującym
językiem i uczą nas rzeczy, które są ukryte".
Na obrazie: "Pitahayas", różowe owoce są
rozcięte, by można je było zjeść, zanim zgniją; mały szkielet z prawej strony
mówi nam o docenianiu życia w danym momencie, zanim zostanie ono utracone.
"W pierwszej wersji", mówi Grimberg, "Kahlo zrobiła z tego obrazu
mieszankę strachu i zabawy. Szkielet był uśmiechnięty, tak, jak pokazują to
wczesne fotografie". I wtedy Rivera zażądał od niej rozwodu, pokazując jej
papiery do podpisania. "Chcąc przez ten obraz ukazać swoje rozczarowanie i
depresję, zamieniła uśmiech szkieletu na wykrzywiony grymas i w takiej formie
obraz pozostał do dzisiaj".
Wielu artystów malowało martwe natury, wykorzystując dość
ciężką symbolikę śmiertelności. Ale Kahlo wydawała się mieć obsesję na tym
punkcie. Powiedziała raz do Campos: "Bardzo często myślę o śmierci; zbyt
często. Chciałam umrzeć z desperacji. Przypuszczam, że w chwili śmierci
myślałabym o Diego".
"Każdy z nas od czasu do czasu czuje się samotny,
nierozumiany, zraniony i wyizolowany", twierdzi Grimberg. "To są
uczucia, z którymi ludzie najczęściej identyfikują prace Kahlo".
"Malowanie jest jedyną umiejętnością, którą posiadam,
nie posiadam żadnych innych", powiedziała Frida Oldze Campos. Była w
błędzie. Wizualizując "ciężkie" emocje, które przeżywamy my wszyscy,
kładąc nacisk na barwę, witalność i piękno, obwieszczała wszystkim, że jednak
warto żyć. Bez względu na to, jak bolesne może być życie.
CZTERY
MAŁŻONKI RIVERY ODKRYWAJĄ PRAWDĘ O ARTYŚCIE
Diego
Rivera we wspomnieniach Angeliny Biełow
"To prawda, że przecierpiałam wiele lat z powodu
Diego, ale nie żałuję ani chwili z tych dziesięciu lat, które spędziliśmy
razem. Gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy, ja właśnie przyjechałam z Rosji do
Francji, żeby studiować malarstwo. Był to okres mojej głębokiej depresji,
osamotnienia i strachu. Moi rodzice zmarli niedawno, a ja byłam sama w obcym
kraju. Diego był wtedy dla mnie bardzo miły. To w 1910 r. spotkaliśmy się i
zakochali w sobie. Gdy wkrótce potem Diego zaproponował, żebyśmy zamieszkali
pod wspólnym dachem, trochę się tego obawiałam, gdyż, jak dla mnie, był on
trochę nazbyt egzotyczny. Zaproponowałam mu, żeby wyjechał na rok czasu do
rodzinnego Meksyku, a następnie wrócił do mnie, do Paryża. Gdyby się okazało,
że po rocznej rozłące wciąż się kochamy, wówczas chętnie przystałabym na jego
propozycję zamieszkania razem. Tak, jak się umówiliśmy, Diego wrócił do mnie po
roku spędzonym w Meksyku. Był to rok 1911. Przywiózł ze sobą ślubne, złote
obrączki, które podarowała mu matka. Wtedy nie miałam już żadnych wątpliwości.
Gdy przyjmowałam od niego obrączkę, wiedziałam, że będę go kochać do końca
życia. Wciąż noszę tę obrączkę. Są na niej wygrawerowane słowa: 'D.M.R. dla
A.B.' Oczywiście, w świetle prawa, nigdy nie byliśmy małżeństwem. Zresztą żadne
z nas nie przywiązywało do tego większej wagi. Żyliśmy ze sobą, jak mąż z żoną,
a Diego sprawiał, że byłam ekstatycznie szczęśliwa. Czuliśmy się świetnie w
swoim towarzystwie. Razem podróżowaliśmy po Europie, obserwując, malując i...
kochając się. Diego zabierał mnie do muzeów sztuki i z niekończącą się
cierpliwością wyjaśniał mi wszystko, czego się dotąd nauczył o sztuce. W tych
pierwszych latach bardzo mnie kochał. Jego ojciec słał mi mnóstwo ciepłych
listów, w których nazywał mnie córką. W gruncie rzeczy i on, i matka Diego
nieustannie zapraszali mnie listownie do odwiedzenia Meksyku. Pamiętam, jak
niesamowicie żyło nam się wtedy w Paryżu. Diego przedstawiał mnie wszystkim
swoim przyjaciołom-artystom, włączając Matisse'a i Picassa. Zdołał nawet
namówić Matisse'a do tego, by dawał mi lekcje sztuki.
Gdy zaszłam w ciążę, Diego zaczął unikać tematu
zalegalizowania naszego małżeństwa. Wydzierał się i groził, że jeżeli dziecko
będzie płakało i przeszkadzało mu, wyrzuci je przez okno. Powiedział też, że
jeśli dziecko wyrośnie na kogoś takiego, jak ja, będzie płakał z rozżalenia i
rozczarowania. Denerwowała go wizja odgrywania roli ojca. Wciąż podkreślał, że
dziecko będzie zakłócało jego spokój, a poza tym wszystkim, nie stać nas na
wyżywienie jeszcze jednej osoby. Następnie zamieniał się w maniaka, który drżał
z obawy, że ktoś będzie przeszkadzał mu w pracy. W ten sam dziecinny sposób
zareagował na wieść, że jego matka przyjeżdża do nas w odwiedziny. W jednym z
kryzysowych momentów zagroził nawet, że popełni samobójstwo, jeśli dojdzie do
przyjazdu matki; twierdził, że nie może jej poświęcać swojego cennego czasu.
Diego robił wszystko w niekonwencjonalny sposób, to zaś stymulowało go do
malowania. Uwielbiał dramatyzować, uwielbiał wyolbrzymiać ból i tragedię. Lata
później zdałam sobie sprawę z tego, że ja właściwie nigdy nie dostarczałam mu
tego typu emocji. Byłam zbyt zgodną osobą i nienawidziłam kłótni. Wkrótce po
tym, jak urodził się nasz syn, Diego nawiązał romans z rosyjską malarką,
Marevną. Wyprowadził się do niej na pięć miesięcy. Gdy w końcu zdecydował się
wrócić do mnie, byłam zbyt słaba, by odmówić mu powrotu. Kochałam go tak
bardzo, że byłam gotowa być z nim bez względu na wszystko. Ale jednego nigdy mu
nie wybaczyłam - tego, jak się zachowywał, gdy nasz półtoraroczny synek leżał w
łóżku i umierał. Od chwili, gdy dziecko zachorowało, Diego zaczął całymi dniami
i nocami przesiadywać z przyjaciółmi w kafejkach. Trzymał się tej infantylnej
rutyny nawet przez trzy ostatnie dni i noce życia naszego syna. Zdawał sobie
sprawę z tego, że ja bezustannie czuwam przy dziecku, desperacko próbując
uratować jego życie, a jednak w ogóle nie przebywał w domu. Ale gdy nasz synek
umarł, to oczywiście Diego był pierwszym, który załamał się nerwowo. Gdy w 1921
r. postanowił na stałe wrócić do Meksyku, ja byłam zobowiązana do pozostania w
Paryżu. Diego nie miał wystarczająco dużo pieniędzy na podróż dla dwojga,
pojechał więc sam, obiecując, że wkrótce po mnie pośle. Pięć miesięcy później
przysłał mi telegram, w którym pisał, że mam do niego przyjechać, nie przysłał jednak
pieniędzy. Ponieważ ja ich wówczas nie miałam, moja podróż do Meksyku była
niemożliwa. Od tej pory nigdy więcej nie dostałam od niego żadnej wiadomości.
Zaczęłam pracować. Zarabiałam na życie sprzedając swoje rysunki i obrazy
wydawcom komercjalnych książek i magazynów. W 1932 r. wyjechałam do Meksyku,
gdyż wielu moich przyjaciół opowiadało mi, jaki to piękny kraj. Nie jechałam
tam po to, żeby być blisko Diego - co to, to nie. Podczas mojego wieloletniego
pobytu w Meksyku, widziałam go zaledwie kilka razy, a każde z tych spotkań było
zupełnie przypadkowe. Utrzymywałam się z wykładania sztuki na uniwersytecie,
oprócz tego dawałam prywatne lekcje. Nigdy nie zależało mi na towarzystwie
kolejnych żon Diego: Lupe i Fridy. Utrzymywałam natomiast przyjazne stosunki z
młodszą siostrą Diego, Marią. To Maria rozgłaszała wszem i wobec, że ze
wszystkich żon jej brata, ja byłam tą wyjątkową, tą, która kochała go
najbardziej i najszczerzej w okresie, gdy nie miał grosza przy duszy i sławy,
która przyszła z czasem. Gdybym otrzymała szansę przeżycia mojego życia od
początku, za nic nie wyrzekłabym się tych dziesięciu lat spędzonych z Diego,
mimo bólu, jaki mi zadawał. A to dlatego, że był to, mimo wszystko,
najszczęśliwszy okres mojego życia. Opisując moje życie z Diego, nie mam
zamiaru stawiać go w złym świetle. On nigdy nie był złym człowiekiem, był po
prostu człowiekiem niemoralnym. Żył właściwie tylko dla malarstwa, które kochał
całym sercem. W stosunku do swojej sztuki okazywał wierność, której nigdy nie
był w stanie okazać żadnej kobiecie."
DIEGO
RIVERA WE WSPOMNIENIACH LUPE MARIN
"Przy pierwszym spotkaniu Diego wydawał mi się
piekielnie brzydki. Ale z miejsca się w nim zakochałam. Myślę, że i on się
wtedy zakochał we mnie. Mimo tego, co inni w przeszłości mówili, Diego, w
okresie, gdy żył ze mną, nie miał żadnych innych kobiet. Był cudownym mężem,
chociaż w czasie, gdy byliśmy małżeństwem, często brakowało nam pieniędzy i
wielokrotnie nie mieliśmy co jeść. Wszystko, co zarobił, Diego wydawał na swoje
bożki lub dotował Partię Komunistyczną. Nigdy nie myślał o tym, jak wydać
pieniądze z pożytkiem. Tak prozaiczne rzeczy, jak jedzenie, ubrania czy czynsz,
rzadko zajmowały jego myśli. Wygląda na to, że całe moje życie koncentrowało
się wówczas wokół niego. Towarzyszyłam mu, gdy wychodził do pracy i spędzałam
przy jego boku całe dnie. Opuszczałam go jedynie po to, by przygotować mu
ciepły posiłek, który serwowałam mu na rusztowaniu. W ciągu siedmiu lat naszego
małżeństwa kłóciliśmy się wielokrotnie. W im większą ja wpadałam furię, tym
bardziej mnie ignorował lub śmiał się ze mnie. Po tym, jak urodziły się nasze
dziewczynki [Guadalupe i Ruth], Diego dawał mi bardzo mało pieniędzy na ich
utrzymanie, ale dobry był z niego papa. Myślę, że moje akty w wykonaniu Diego
są świetne, ale czuję, że są ode mnie niezależne, że każdy posiada swoją własną
tożsamość. Uważam, że obok Picassa, Diego jest najlepszym malarzem świata. Po
tym, jak mnie zostawił, wyszłam za mąż ponownie. Jednak moje drugie małżeństwo
przetrwało jedynie trzy lata i od tej pory już nigdy nie wyszłam za mąż. Zbyt
długo byłam związana z Diego, potem z Cuestą, i doszłam do wniosku, że wyżej
sobie cenię swoją wolność, niż jakiegokolwiek nowego męża. Zresztą po tych
dwóch małżeństwach zupełnie straciłam wiarę w miłość. Po drugim rozwodzie
zarabiałam na życie jako pisarka, nauczycielka szycia i stylistka mody.
Napisałam dwie książki, w których częściowo opisuję moje dwa małżeństwa,
używając oczywiście zmyślonych nazwisk. Gdy Diego żenił się z Fridą, mój
głęboki żal osiągnął apogeum. Próbowałam im nawet zepsuć wesele. Napisano
kiedyś, że ja i Diego rozstaliśmy się, gdyż nakryłam go w łóżku z moją siostrą.
To nieprawda. To z siostrą Fridy kochał się Diego, z tego też powodu i ona go
raz zostawiła. Prawdziwym powodem naszego rozstania była jego namiętność do
modelki, Tiny Modotti. Nie potrafiłam tego znieść! Byłam więcej, niż wściekła.
Czułam się tym potwornie zraniona. W ciągu całego swojego życia, Diego zawsze
leciał na kobiety, ale też zawsze czuł do nich szacunek. Jednak ani przez
chwilę nie uwierzyłam w to, że lubił je dla nich samych. Gdyby tak było,
pozostawałby im wierny. Jedyną rzeczą, którą Diego naprawdę kochał w kobietach
były pieniądze, które od nich wyciągał. Większość z jego kochanek to kobiety
bogate. Według mnie, wszystkie one lgnęły do niego tylko dlatego, że był sławny
- nie dla niego samego. Ja go nadal kocham. Mimo wszystko. I to zarówno jako
przyjaciela, jak i ojca moich dzieci. Moja starsza córka, Lupe, choć nie jest
podobna do żadnego z nas, posiada jednak niektóre cechy Diego. Ja jestem dość
porywcza, Lupe zaś - bardziej "wyluzowana", jak Diego. Ruth z kolei,
wydaje się posiadać wszystkie cechy temperamentu swojego ojca. Mijały lata, a
Diego pozostawał taki sam. Z wyjątkiem jednej rzeczy: z wiekiem stał się
czystszy. Gdy byliśmy razem, kąpiel była dla niego czymś zbędnym, obecnie kąpie
się codziennie, gdyż jest świadom tego, że kobiety nienawidzą brudnych
mężczyzn, a starzec musi poświęcać swojej higienie dużo więcej uwagi, niż
młodzieniaszek."
DIEGO
RIVERA WE WSPOMNIENIACH FRIDY KAHLO
"Ostrzegam was, że na obraz Diego, który zamierzam
wam namalować, składać się będą barwy, z którymi nawet ja nie jestem w pełni
zaznajomiona. Poza tym, kocham go tak bardzo, że nie mogę być obiektywnym
widzem jego życia i jego samego... Nie mogę mówić o Diego, jako o moim mężu,
gdyż określenie to, w odniesieniu do jego osoby, jest absurdem. On nigdy nie
był i nigdy nie będzie niczyim mężem. Nie mogę także mówić o nim, jako o swoim
kochanku, gdyż, jeśli chodzi o mnie, on znacznie wykracza poza dziedzinę, jaką
jest seks. A gdybym podjęła się próby mówienia o nim wyłącznie w kategoriach
duszy, skończyłoby się to na wymalowaniu moich własnych uczuć. Tak więc,
odkładając na bok wszystkie te sentymentalne przeszkody, spróbuję naszkicować
go najlepiej, jak potrafię.
Wyrastające z jego azjatyckiej głowy, piękne i cieniutkie
włosy sprawiają czasem wrażenie, jak gdyby płynęły w powietrzu. On wygląda jak
ogromne niemowlę z miłą, ale smutną twarzą. Jego szerokie, ciemne i
inteligentne, wyłupiaste oczy, z ogromnym trudem utrzymują w miejscu swoje
spojówki. Sterczą, jak oczy żaby, jedno oddzielone od drugiego w najbardziej
niesamowity sposób. Tak rozstawione oczy wydają się poszerzać jego pole
widzenia. To tak, jakby były skonstruowane specjalnie na potrzeby malarza
ogromnych przestrzeni i ogromnych ilości. W efekcie, te niezwykłe oczy, tak
oddalone jedno od drugiego, skłaniają do rozmyślań nad starożytną orientalną
wiedzą, która znajduje się za nimi. Przy rzadkich okazjach, na jego "buddho-podobnych"
wargach pojawia się ironiczny, choć subtelny uśmiech. Widząc go nagim, można od
razu skojarzyć go z młodą, męską żabą, stojącą na tylnych nogach. Jego skóra
jest zielonkawo-biała, zupełnie, jak skóra morskiego stworzenia. Jedynymi
ciemnymi częściami jego ciała są dłonie i twarz, a to dlatego, że są opalone
słońcem. Jego ramiona są jak ramiona dziecka: wąskie i okrągłe. Nie poruszają
się pod żadnym wyraźnym kątem, a ich okrągłość sprawia wrażenie ramion niemalże
kobiecych. Ramiona te regularnie zwężają się ku małym, wrażliwym dłoniom...
Niesamowita jest myśl o tym, że te ręce były w stanie stworzyć tak zdumiewającą
liczbę obrazów.
Klatka piersiowa Diego - o niej opowiem w następujący
sposób: gdyby Diego jakimś cudem wylądował na wyspie rządzonej przez Safonę,
gdzie męskich najeźdźców z reguły pozbawiano życia - on by ocalał. Wrażliwość
jego wspaniałych piersi byłaby jego zabezpieczeniem przed napadem, choć jego
męskość, specyficzna i dziwna, byłaby jednocześnie pożądana na ziemiach tych
królowych, które są głodne miłości mężczyzny.
Jego olbrzymi brzuch, gładki, ostro zarysowany i kształtem
przypominający kulę, wspierają dwie silne nogi, które są tak cudownie solidne,
jak klasyczne kolumny. Nogi zakończone są stopami, pod ogromnym kątem
zwróconymi do zewnątrz, jak gdyby formowały pozycję, dostatecznie szeroką, by
przykryć całą Ziemię.
Diego śpi skulony, jak embrion. Gdy nie śpi, przechadza
się z ociężałą elegancją, jak gdyby był przyzwyczajony do życia w płynnym
środowisku. Jego ruchy sprawiają wrażenie brodzenia, ale nie w wodzie - w
powietrzu.
Przypuszczam, że wszyscy oczekują ode mnie zdania bardzo
kobiecego raportu o nim, pełnego uwłaczających plotek i obscenicznych
rewelacji. Możliwe też, że oczekuje się ode mnie lamentów na temat tego, jak
strasznie cierpię, żyjąc z takim człowiekiem, jak Diego. Ale nie uważam, że
brzegi rzeki cierpią z powodu faktu, że ona płynie między nimi, nie uważam, że
Ziemia cierpi z powodu padającego deszczu, nie uważam też, że atom cierpi,
ponieważ pozwala uciekać swojej energii. Jeśli chodzi o mnie, wszystko posiada
swoją naturalną kompensację.
Malowanie jest dla Diego wszystkim. On przedkłada swoją
pracę ponad wszystko inne na świecie. To jest jego powołanie i wypoczynek w
jednym. Większość dnia spędza na malowaniu. Z reguły pracuje od dwunastej w
południe do osiemnastej. Z tego też powodu nie jest w stanie prowadzić
normalnego życia. Nie ma także czasu na rozmyślanie, czy to, co robi jest
moralne, amoralne czy niemoralne. Jego największy problem jest natury
socjalnej: podniesienie poziomu życia meksykańskich Indian, których kocha
głęboko. Miłość tę wyraża poprzez prawie każdy ze swoich obrazów.
Generalnie jest człowiekiem szczęśliwym. Irytują go
jedynie dwie rzeczy: strata czasu [który mógłby poświęcić na malowanie] i głupota.
Wiele razy powtarzał, że wolałby mieć wielu inteligentnych wrogów, niż jednego
głupiego przyjaciela."
DIEGO
RIVERA WE WSPOMNIENIACH EMMY HURTADO
"Poznawałam Diego od dwunastu lat, z których dwa
ostatnie, jako jego żona. Wyszłam za niego w momencie, gdy był bardzo chory na
raka, na krótko przed jego wyjazdem na leczenie do Rosji. W tym czasie nie
miałam pojęcia czy przeżyje, czy też umrze. Po przyjeździe do Rosji, Diego
przebywał w szpitalu od września 1955 r. do końca stycznia 1956 r., i praktycznie
cały ten czas spędził w szpitalnym łóżku. Każdego dnia siedziałam przy nim od
ósmej rano do ósmej wieczorem. Władze szpitala zrobiły dla nas wyjątek,
ponieważ przyjechaliśmy z bardzo daleka. Mieszkałam w przyszpitalnym hotelu.
Nie było mi łatwo, gdyż znajdowałam się w obcym kraju, o którego języku nie
miałam zielonego pojęcia. Poza tym, cała ta sytuacja związana z chorobą Diego
była przerażająca. Pomiędzy mną, a dziennikarzami toczyła się nieustanna wojna
nerwów, gdyż wszyscy oni czekali jak sępy na jakieś dramatyczne wieści. Jeden z
nich, najbardziej niecierpliwy, napisał, że ja i Diego jesteśmy więzieni przez
rosyjski rząd. Nie mam pojęcia jakim cudem doszedł do takiego wniosku, gdyż
przez cały nasz pobyt w Rosji, otrzymywaliśmy jedynie wsparcie. Diego był
niesamowicie dobrym pacjentem. Nie miał absolutnie żadnych zastrzeżeń do
sugestii lekarzy i pielęgniarek. Z początku szkicował wszystko, czym był
otoczony: pacjentów, lekarzy, pielęgniarki i aparaty medyczne. Na stoliku przy
jego łóżku zawsze znajdował się szkicownik i ołówki. Jednakże w miarę, jak
postępowało leczenie, Diego stawał się coraz słabszy. Przy końcu terapii nie
był w stanie narysować jednej linii. Był tym bardzo zaniepokojony, a lekarze,
biorąc to za zły omen, postanowili przenieść go do hotelu, w którym byłam
zakwaterowana, skąd mógł oglądać listopadową [7.11] paradę na Placu Czerwonym.
Był tak podekscytowany tym widokiem, że wstał z krzesła i zaczął robić szkice.
Poczułam ulgę widząc tę jego duchową przemianę, podobnie zresztą, jak jego lekarze.
W styczniu, stan jego zdrowia poprawił się na tyle, że rzucił się w wir
malowania, jak jakiś furiat. W ciągu kolejnych sześciu miesięcy ukończył ponad
400 prac, rozpoczętych w Rosji, Niemczech, Czechosłowacji i Polsce, gdzie
udaliśmy się na krótko przed powrotem do domu. Po przyjeździe do Meksyku
pojechaliśmy do Acapulco, gdzie Diego stworzył wiele cudownych prac, w tym
oleje, akwarele i szkice. W listopadzie 1956 r. wystawiliśmy wszystkie te prace
na jego solo wystawie w Meksyku. Wystawa zakończyła się wielkim sukcesem.
Sprzedaliśmy prawie wszystkie z wystawionych prac.
Jako mąż, Diego zawsze był dla mnie bardzo dobry, nawet w
czasie, gdy był tak poważnie chory. Oczywiście nadal posiada wiele
przyjaciółek. Ale dla mężczyzny takiego, jak on, to po prostu konieczność; on
odczuwa głęboką potrzebę przeżywania różnego rodzaju emocji, by był w stanie
malować tak, jak malował do tej pory. I muszę jeszcze dodać, że to zawsze
kobiety narzucały się jemu, nigdy on kobietom. Zawsze był dla nich miły,
poświęcał im wiele uwagi, one zaś, w jego obecności zawsze czuły się kimś
wyjątkowym i zanim w pełni zdawał sobie z tego sprawę, już był zaangażowany w
związek. Im dłużej żyje Diego, tym większa żądza rośnie wśród kolekcjonerów
jego obrazów. Nie jest już ważne to, co Diego mówi lub robi, nie jest też ważne
to, co myśli o nim świat. On już jest klasyką, legendą, a jego wielkość
zabezpiecza go przed wszystkim."
Fragmenty pochodzą z autobiografii Diego Rivery:
"Moja sztuka, moje życie"
FRIDA POWIEDZIAŁA ...
* "Maluję swoją własną rzeczywistość. Jedyne, co wiem na pewno to
fakt, że muszę malować, bo tego potrzebuję i maluję wszystko to, co przychodzi
mi do głowy".
* "Maluję autoportrety, bo tak często jestem sama, bo jestem
tematem, z którym jestem najlepiej zaznajomiona".
* "Moje malarstwo nosi w sobie przekaz bólu. Malarstwo dopełnione
życiem. Straciłam troje dzieci. Zastąpiły je obrazy. Wierzę, że najlepszym
wyjściem jest praca".
* "Malowanie wypełnia mi życie".
* "Nie mogę mówić o Diego jako o moim mężu, bo to wyrażenie, w
odniesieniu do niego, jest totalnym absurdem. Nigdy nie był i nigdy nie będzie
niczyim mężem".
* "Oni są tak cholernymi i zgniłymi 'intelektualistami', że nie mogę
ich znieść. Wolałabym raczej siedzieć na podłodze w sklepie w Toluca i
sprzedawać tortille, niż mieć cokolwiek wspólnego z tymi 'artystycznymi'
dziwkami z Paryża". (o Andre Breton'ie i europejskich surrealistach)
* "Nie wiedziałam, że reprezentuję surrealizm, dopóki Andre Breton
nie przyjechał do Meksyku, żeby mi powiedzieć, że reprezentuję".
* "O'Keefe była w szpitalu przez trzy miesiące, a potem wyjechała
wypoczywać na Bermudy. W tym czasie nie kochała się ze mną, a ja myślałam, że
to z powodu jej choroby. Szkoda".
* "Najbardziej interesujące w tych, tak zwanych, kłamstwach Diego
jest to, że wcześniej, czy później, ci, o których mowa w tych zmyślonych
bajeczkach, wpadają we wściekłość, i to nie z powodu samego kłamstwa, ale z
powodu prawdy zawartej w tych kłamstwach".
* "Jego pęd za pracą niszczy wszelkie zegary i kalendarze". (o
Diego)
* "Diego jest początkiem, twórcą, moim dzieckiem, chłopakiem,
malarzem, moim kochankiem, 'moim mężem', moim przyjacielem, moją matką, mną i
wszechświatem... Dlaczego nazywam go moim Diego? On nigdy nie był i nigdy nie
będzie mój. On należy do siebie".
* "W swoim życiu przeżyłam dwa wypadki. Jeden to autobus, który mnie
połamał, drugi to Diego. Diego był, jak dotąd, tym najgorszym".
* "Bycie żoną Diego to najfantastyczniejsza rzecz na świecie.
Pozwalam mu odgrywać rolę męża w stosunku do innych kobiet. On nie jest niczyim
mężem i nigdy nie będzie, ale jest wspaniałym towarzyszem".
* "Wszyscy myślą, że jestem surrealistką, ale ja nią nie jestem.
Nigdy nie malowałam snów, ani sennych koszmarów. Malowałam moją własną
rzeczywistość".
* "Nie jestem chora. Jestem połamana. Ale będę szczęśliwa, dopóki
będę mogła malować".
* "Stopy... po co mi one, skoro mam skrzydła?"
* "Piłam, żeby utopić ból, ale ten skurwysyn nauczył się pływać i
obecnie jestem znużona właściwym i poprawnym zachowaniem".
* "Mam nadzieję, że wyjście jest radosne i mam nadzieję, że nigdy
nie wrócę".
* "Nic nie jest warte więcej, niż śmiech.[...] Tragedia jest
najśmieszniejszą rzeczą".
* "Nigdy nie tracę ducha. Zawsze spędzam czas na malowaniu".
* "Zostawiam ci mój portret, żebyś czuł moją obecność każdego dnia i
każdej nocy, kiedy jestem daleko od ciebie". (do Alejandro)
* "Kocham cię bardziej, niż własną skórę". (do Diego)
* "Myślę, że krok po kroczku będę w stanie rozwiązać moje problemy i
przeżyję". (do Nickolasa Muray'a)
* "Generalnie ludzie śmiertelnie boją się wojny, stąd wszystkie
wystawy były porażką, bo ci cholerni bogacze nie chcą nic kupić". (do
Nickolasa Muray'a)
* "Wszystko, co daje rozkosz jest dobre, a wszystko, co rani, jest
złe. Nigdy nie odwracałam się plecami od seksu... Przeciętny romans trwa
dopóty, dopóki daje rozkosz".[...] Czasami myślę o zakończeniu romansu,
który dopiero co rozpoczęłam".
* "Gdybym miała syna, chciałabym, żeby wyglądał, jak Diego. Miałam
13 lat, gdy po raz pierwszy chciałam mieć syna. Zwykłam przechodzić obok Diego
i marzyć o tym, żeby urodzić mu dziecko. Zwykłam opowiadać o tym moim
przyjaciółkom podczas jedzenia lodów na rynku w Coyoacan".
* "Maluję kwiaty, więc one nie umrą".
* "Owoce są jak kwiaty - mówią do nas prowokującym językiem i uczą
nas rzeczy, które są ukryte".
* "Bardzo często myślę o śmierci; zbyt często. Przypuszczam, że w
chwili śmierci myślałabym o Diego".
* "Malowanie jest jedyną umiejętnością, którą posiadam, nie posiadam
żadnych innych".
* "Moja matka nie umiała ani czytać, ani pisać. Umiała jedynie
liczyć pieniądze".
* "Wyglądam tak samo, jak wiele osób i wiele rzeczy".
* "Moje obrazy są namalowane dobrze. Bez pośpiechu, z cierpliwością.
Myślę, że zainteresują parę osób."
* "Nienawidzę być sama!" (do Suzanne Bloch)
* "Naprawdę nie wiem, co oni widzą w moich obrazach, że chcą je
wystawiać".
* "Muszę nosić długie i szerokie spódnice, żeby moja chora noga nie
wyglądała tak okropnie".
* "Dzisiaj rano zabili starego Trockiego! Ty idioto! To twoja wina!
Po co go tu sprowadziłeś?!". (do Diego)
* "Prowadzę rejestrację wszystkich moich operacji".
* "Oni [lekarze] doprowadzają mnie do szału i desperacji. Dlaczego
miałabym im na to pozwolić? To tak, jakby chcieli zrobić ze mnie idiotkę i
jestem już naprawdę zmęczona tą pieprzoną stopą. Chciałabym malować w spokoju i
nie mieć na głowie tylu problemów. Ale nic na to nie poradzę, będę narzekać i
cierpieć, dopóki się to wszystko nie skończy." (do dr Eloessera przed
amputacją stopy)
* "Mam ochotę wypieprzać z tego szpitala i rozpocząć swoją własną
rewolucję".
* "Kiedy za dwa miesiące opuszczę ten szpital, są trzy rzeczy, które
będę chciała robić: malować, malować, malować".
* "Handluję swoim ciałem poprzez sztalugi. Bo to jest rodzaj handlu,
a ja zbieram jego płody".
* "Śmierć jest podarunkiem. Ale trzeba ją stale ćwiczyć
[praktykować]".
* "Miałam wystawę w Paryżu. Luwr zakupił to, co błędnie uznał za
autoportret". (o swoim autoportrecie: "Rama")
* "Nick: kocham cię tak, jakbym kochała anioła. Jesteś lilią
kwitnącą w dolinie mojej miłości. Nigdy cię nie zapomnę, nigdy, nigdy. Jesteś
całym moim życiem i mam nadzieję, że nigdy o tym nie zapomnisz. --Frida".
(do Nickolas'a Muray'a)
* "To nieprawda, że jest się świadomym wypadku, to nieprawda, że się
wtedy płacze. We mnie nie było żadnych łez".
* "Moje plecy śmierdzą, jak zdechły pies".
* "Problem Bretona polega na tym, że samego siebie bierze on zbyt na
poważnie".
* "Mam oczy mojego ojca i ciało mojej matki".
* "Obecnie żyję na planecie pełnej bólu, przezroczystej, jak lód; to
tak, jakbym w kilka sekund nauczyła się wszystkiego na raz. Moje przyjaciółki
bardzo powoli stawały się kobietami, ja się zestarzałam w jednej chwili. Wiem,
że nie ma niczego poza tym, bo gdyby było, ja bym to dostrzegła...".
* "Kiedy Diego powiedział mi, że powinnam stworzyć własny styl
malowania i własny sposób wyrażania emocji, zaczęłam malować obrazy, które mu
się spodobały. Jego styl naśladowałam jedynie przez krótki okres czasu".
* "Wiedziałam, że moje oczy są polem bitwy dla cierpienia. Od tego
momentu zaczęłam patrzeć prosto w obiektyw aparatu, z niewzruszonym wyrazem
twarzy, bez uśmiechu, zdeterminowana, by pokazać, jak dobrym jestem
bojownikiem, który walczy do końca".
* "Diego nie chce mieszkać ze mną w tym samym domu, gdyż uwielbia
być sam i twierdzi, że ja zawsze chcę, żeby wszystkie jego rzeczy i papiery
były porządnie ułożone, a on woli bałagan. W każdym razie troszczę się o niego
najlepiej jak umiem i będę go kochać do końca życia, nawet jeśli on sobie tego
nie życzy." (z listu do Sigmunta Firestone'a)
* "Przez trzy miesiące leżałam w łóżku w gipsowym gorsecie z
okropnym aparatem na szyi, przez który cierpiałam jak cholera... wydałam
wszystkie pieniądze jakie miałam, na konsultacje ze specjalistami od kości i...
byłam przerażona, byłam pewna, że tym razem umrę". (z listu do Sigmunta
Firestone'a)
* "Jak mogłabym kochać kogoś, kto nie podoba się ani trochę innym
kobietom?" (na pytania, czy kocha Diego, pomimo jego licznych zdrad)
* "Diego jest generalnie człowiekiem szczęśliwym. Irytują go jedynie
dwie rzeczy: strata czasu [który mógłby poświęcić na malowanie] i głupota.
Wiele razy powtarzał, że wolałby mieć wielu inteligentnych wrogów, niż jednego
głupiego przyjaciela."
* "Wierzę, że po swojej śmierci stanę się największym kawałkiem caca
(gówna) na świecie". (26-letnia Frida w liście do Lucienne Bloch)
* "Czułam, że jednak wciąż mam wystarczająco dużo energii, żeby
robić coś jeszcze, poza nauką [Frida chciała zostać lekarką - przyp.tłum.]. Bez
namysłu zaczęłam więc malować".
DIEGO RIVERA |
DIEGO RIVERA |
DIEGO RIVERA |
FRIDA KAHLO |
FRIDA KAHLO |
FRIDA KAHLO |
With slim sable brushes, Frida Kahlo painstakingly rendered her bold unibrow and mustache in dozens of self-portraits. This same Frida also shaved three years off her age, claiming 1910 to be the year she was born in Coyoacán, Mexico, instead of 1907.
Vanity? Hardly. Frida, always her own favorite model, was not about preserving youthful beauty so much as identifying herself with Mexico, her beloved homeland. Frida's "acquired birth year" just so happens to coincide with the outbreak of the Mexican Revolution (1910) and the overthrow of President Porfirio Diaz.
If her glaring lie seems jarring and incongruous disturbing, even, in the face of her usual unabashed candor reflect for a moment on the juxtaposed images that characterize her paintings. Frida never allowed apparent facts her own birth certificate, for instance to get in the way of a higher truth; the truth in this case being that she and modern Mexico were inextricably bound in both revolution and renaissance.
An understanding of Frida Kahlo, the person as well as the paintings, requires a setting aside of conventional thoughts and dates, as the case may be. At the same time, paradoxically enough, it requires the context of history. She was a revolutionary artist born amidst political chaos in her homeland; born in the year of its own bloody rebirth, give or take a couple years. That image, according to the artist, is more truthful than fact itself. It would be quibbling to disagree.
An Unconventional Union
No matter whether she was in Paris, New York or Coyoacán, she clothed herself elaborately in the Tehuana costumes of Indian maidens. As much as Frida's country defined her, so, too, did her husband, the celebrated muralist, Diego Rivera. If Mexico was her parent, then Rivera 20 years her senior was her "big-child." She often referred to him as her baby. She met him while still a schoolgirl and later, in 1929, became the third wife of a man who gaily accepted the diagnosis of his doctor that he was "unfit for monogamy."
Needless to say, theirs was an unconventional and problematic, if passionate, union that survived numerous affairs (on both their parts), separations and even a divorce in 1939 and subsequent remarriage in 1940. Their love proved hardy, like the roots in Frida's painting "The Love Embrace." But Frida's hold on Diego as a husband was tenuous. Marriage was hardly a salve for the suffering that had characterized Frida's young life a horrific trolley car accident left her broken as a youth and debilitated throughout much of her adulthood. Diego's incorrigible philandering once with Frida's own younger sister, Cristina only exacerbated her pain. "I suffered two grave accidents in my life," she once said, "One in which a streetcar knocked me down The other accident is Diego."
As a couple, the Riveras remained childless; this, as much as Diego's infidelities, was a source of great anguish for Frida for whom Diego was everything: "my child, my lover, my universe."
As individual artists, the pair was wildly productive. Each regarded the other as Mexico's greatest painter. Frida referred to Diego as the "architect of life." Each took a deep, proprietary pride in the other's creations, drastically different as they were in habit and style.
On a high scaffold in the outdoors, the driven Diego painted for days on end. He loved painting as obsessively as Frida loved him, rendering grand public murals with political themes. Frida, meanwhile, was often immobilized in a cast in her bed, or confined to a hospital room, either anticipating a surgery or recovering from one. She alternately languished and painted intensely personal works. About a third of her entire body of work about 55 paintings consists of self-portraits. In some, she stares out, willfully impassive, her face mask-like; in others, graphic depictions of her internal bodily organs reveal corresponding states of mind. She shied away from nothing, revealing indeed, reveling in the indignity of heartbreak, as well as the gut-wrenching pain of abortion and miscarriage.
Diego, a social realist, actually welled up with tears of pride when Picasso once admired the eyes in a painting of Frida's. And he wrote this glowing recommendation to a friend about an early exhibition of her work: "I recommend her to you, not as a husband but as an enthusiastic admirer of her work, acid and tender, hard as steel and delicate and fine as a butterfly's wing, loveable as a beautiful smile, and profound and cruel as the bitterness of life."
Frida the Surrealist?
Although Frida's work, often fantastic and sometimes gory, has been described as surrealism, she once wrote that she never knew she was a surrealist "until André Breton came to Mexico and told me I was one." ("The art of Frida Kahlo is a ribbon about a bomb," Breton wrote, admiringly.) However, Frida eschewed labels. Diego argued that Frida was a realist. Her principal biographer, Hayden Herrera, seems to agree, writing that even in her most enigmatic and complex painting, "What the Water Gave Me," Frida is "down to earth," having depicted "real images in the most literal, straightforward way." Like much of Mexican art, Frida's paintings "interweave fact and fantasy as if the two were inseparable and equally real," Herrera adds.
"Really I do not know whether my paintings are surrealist or not, but I do know that they are the frankest expression of myself," Frida once wrote. "Since my subjects have always been my sensations, my states of mind and the profound reactions that life has been producing in me, I have frequently objectified all this in figures of myself, which were the most sincere and real thing that I could do in order to express what I felt inside and outside of myself."
A Lust for Life
Frida, the person and her art, defy easy definition. Rather, they lend themselves to ambiguous description. Often volatile and obsessive, Frida was alternately hopeful and despairing. She loved dancing and crowds and flirtation and seduction and was often miserably lonely, begging friends and lovers to visit, not to "forget" her. She had a ferocious and often black sense of humor, as well as a sharp command of wit and metaphor. She took great pride in keeping a home for Diego and loved fussing over him, cooking for him and bathing him. She delighted in pets mischievous spider monkeys and dogs and adored children, who she treated as equals. She loved nonsense, gossip and dirty jokes. She abhorred pretension. She treated servants like family and students like esteemed colleagues. Frida Kahlo embodied alegría, a lust for life. She valued honesty, especially to self.
She once wrote to a former lover (who allegedly had jilted her because of her physical infirmities), "you deserve the best, the very best, because you are one of the few people in this lousy world who are honest to themselves, and that is the only thing that really counts."
When Frida Kahlo died at the age of 47 on July 13, 1954, she left paintings, each of which corresponds to her evolving persona, as well as a collection of effusive letters to lovers and friends, and colorfully candid journal entries. All are irrefutable evidence that her life was nothing less than a quest to be honest to herself 1910 birthday and all.
Look :
Frida Kahlo Biography
Childhood and family
Magdalena Carmen Frida Kahlo y Calderon, as her name appears on her birth certificate was born on July 6, 1907 in the house of her parents, known as La Casa Azul (The Blue House), in Coyoacan. At the time, this was a small town on the outskirts of Mexico City.
Her father, Guillermo Kahlo (1872-1941), was born Carl Wilhelm Kahlo in Pforzheim, Germany. He was the son of the painter and goldsmith Jakob Heinrich Kahlo and Henriett E. Kaufmann.
Kahlo claimed her father was of Jewish and Hungarian ancestry, but a 2005 book on Guillermo Kahlo, Fridas Vater (Schirmer/Mosel, 2005), states that he was descended from a long line of German Lutherans.
Wilhelm Kahlo sailed to Mexico in 1891 at the age of nineteen and, upon his arrival, changed his German forename, Wilhelm, to its Spanish equivalent, 'Guillermo'. During the late 1930s, in the face of rising Nazism in Germany, Frida acknowledged and asserted her German heritage by spelling her name, Frieda (an allusion to "Frieden", which means "peace" in German).
Frida's mother, Matilde Calderon y Gonzalez, was a devout Catholic of primarily indigenous, as well as Spanish descent. Frida's parents were married shortly after the death of Guillermo's first wife during the birth of her second child. Although their marriage was quite unhappy, Guillermo and Matilde had four daughters, with Frida being the third. She had two older half sisters. Frida once remarked that she grew up in a world surrounded by females. Throughout most of her life, however, Frida remained close to her father.
The Mexican Revolution began in 1910 when Kahlo was three years old. Later, however, Kahlo claimed that she was born in 1910 so people would directly associate her with the revolution. In her writings, she recalled that her mother would usher her and her sisters inside the house as gunfire echoed in the streets of her hometown, which was extremely poor at the time. Occasionally, men would leap over the walls into their backyard and sometimes her mother would prepare a meal for the hungry revolutionaries.
Kahlo contracted polio at age six, which left her right leg thinner than the left, which Kahlo disguised by wearing long skirts. It has been conjectured that she also suffered from spina bifida, a congenital disease that could have affected both spinal and leg development. As a girl, she participated in boxing and other sports. In 1922, Kahlo was enrolled in the Preparatoria, one of Mexico's premier schools, where she was one of only thirty-five girls. Kahlo joined a gang at the school and fell in love with the leader, Alejandro Gomez Arias. During this period, Kahlo also witnessed violent armed struggles in the streets of Mexico City as the Mexican Revolution continued.
Career as painter
After the accident, Frida Kahlo turned her attention away from the study of medicine to begin a full-time painting career. The accident left her in a great deal of pain while she recovered in a full body cast; she painted to occupy her time during her temporary state of immobilization. Her self-portraits became a dominant part of her life when she was immobile for three months after her accident. Frida Kahlo once said, "I paint myself because I am often alone and I am the subject I know best". Her mother had a special easel made for her so she could paint in bed, and her father lent her his box of oil paints and some brushes.Drawing on personal experiences, including her marriage, her miscarriages, and her numerous operations, Kahlo's works often are characterized by their stark portrayals of pain. Of her 143 paintings, 55 are self-portraits which often incorporate symbolic portrayals of physical and psychological wounds. She insisted, "I never painted dreams. I painted my own reality".
Kahlo was deeply influenced by indigenous Mexican culture, which is apparent in her use of bright colors and dramatic symbolism. She frequently included the symbolic monkey. In Mexican mythology, monkeys are symbols of lust, yet Kahlo portrayed them as tender and protective symbols. Christian and Jewish themes are often depicted in her work. She combined elements of the classic religious Mexican tradition with surrealist renderings.
At the invitation of Andre Breton, she went to France in 1939 and was featured at an exhibition of her paintings in Paris. The Louvre bought one of her paintings, The Frame, which was displayed at the exhibit. This was the first work by a 20th century Mexican artist ever purchased by the internationally renowned museum.
Stormy marriage
As a young artist, Kahlo approached the famous Mexican painter, Diego Rivera, whose work she admired, asking him for advice about pursuing art as a career. He immediately recognized her talent and her unique expression as truly special and uniquely Mexican. He encouraged her development as an artist and soon began an intimate relationship with Frida. They were married in 1929, despite the disapproval of Frida's mother. They often were referred to as The Elephant and the Dove, a nickname that originated when Kahlo's father used it to express their extreme difference in size.[citation needed]Their marriage often was tumultuous. Notoriously, both Kahlo and Rivera had fiery temperaments and both had numerous extramarital affairs. The openly bisexual Kahlo had affairs with both men (including Leon Trotsky) and women; Rivera knew of and tolerated her relationships with women, but her relationships with men made him jealous. For her part, Kahlo became outraged when she learned that Rivera had an affair with her younger sister, Cristina. The couple eventually divorced, but remarried in 1940. Their second marriage was as turbulent as the first. Their living quarters often were separate, although sometimes adjacent.
Later years
Active communist sympathizers, Kahlo and Rivera befriended Leon Trotsky as he sought political sanctuary from Joseph Stalin's regime in the Soviet Union. Initially, Trotsky lived with Rivera and then at Kahlo's home, where they reportedly had an affair. Trotsky and his wife then moved to another house in Coyoacan where, later, he was assassinated.Death
A few days before Frida Kahlo died on July 13, 1954, she wrote in her diary: "I hope the exit is joyful - and I hope never to return - Frida". The official cause of death was given as pulmonary embolism, although some suspected that she died from overdose that may or may not have been accidental. An autopsy was never performed. She had been very ill throughout the previous year and her right leg had been amputated at the knee, owing to gangrene. She also had a bout of bronchopneumonia near that time, which had left her quite frail.Later, in his autobiography, Diego Rivera wrote that the day Kahlo died was the most tragic day of his life, adding that, too late, he had realized that the most wonderful part of his life had been his love for her.
A pre-Columbian urn holding her ashes is on display in her former home, La Casa Azul (The Blue House), in Coyoacan. Today it is a museum housing a number of her works of art and numerous relics from her personal life. (From Wikipedia)
http://www.frida-kahlo-foundation.org/biography.html
1937 |
||||||||||||||
|
||||||||||||||
My Nurse and I |
Self-Portrait (Dedicated to Leon Trotsky) |
|||
Me and My Doll |
|||
The Deceased Dimas |
|||
Memory |
|||
Portrait of Diego Rivera |
|||
The Frame |
|||
Fulang-Chang and I |
|||
1938 |
|||
|
|||
What the Water Gave Me |
|||
Itzcuintli Dog with Me |
|||
Self-Portrait with Monkey |
|||
Four Inhabitants of Mexico |
|||
Girl with Death Mask |
|||
Fruits of the Earth |
|||
Still Life with Prickly Pear Fruit |
|||
Pitahayas |
|||
|
||||||||||||||
1939 |
||||||||||||||
|
||||||||||||||
Two Nudes in the Forest |
||||||||||||||
The Two Fridas |
||||||||||||||
The Suicide of Dorothy Hale |
||||||||||||||
1940 |
||||
|
||||
The Dream |
||||
Self-Portrait |
||||
Self-Portrait |
||||
Self-Portrait |
||||
Self-Portrait with Monkey |
||||
Self-Portrait with Cropped Hair |
||||
1941 |
||||
|
||||
Self-Portrait with Bonito |
||||
Self-Portrait with Braid |
||||
Me and My Parrots |
||||
1942 |
||||
Bodegon |
||||
Portrait of Marucha Lavin |
||||
Self-Portrait with Monkey and Parrot |
||||
1943 |
||||
Thinking about Death |
||||
Self-Portrait as a Tehuana |
||||
Self-Portrait with Monkeys |
||||
Raices |
||||
The Bride Frightened at Seeing Life Opened |
||||
Sun and Life
1944 |
||||||||||||
Dona Rosita Morillo |
||||||||||||
Diego and Frida |
||||||||||||
Flower of Life |
||||||||||||
The Broken Column |
1945 |
|
Self-Portrait with Small Monkey |
|
Self-Portrait with Monkey |
|
Without Hope |
|
Magnolias |
|
The Chick |
|
Moses |
|
1946 |
|
The Little Deer |
|
Tree of Hope |
|
Self Portrait |
|
1947 |
|
Self-Portrait with Loose Hair |
|
|
|