wtorek, 20 stycznia 2015

LAUTREC


Henri-Marie-Raymond
Toulouse-Lautrec-Montfa







DWIE BIOGRAFIE


Henri de Toulouse-Lautrec często w oczach współczesnych postrzegany był jako brzydki, udręczony kaleka, który szuka pociechy w domach publicznych. Wiadomo było powszechnie, że malarz wolał mieszkać w tych zakładach niż u siebie i że lubił je za to, że w czasie swych pobytów traktowano go tam jak domownika. Ani myślał się z tym ukrywać, chętnie też szokował znajomych, złośliwie podając im swój „wstrząsający” adres.

Ogarniając spojrzeniem świat cyrków, kawiarni i teatrów, dając świadectwo prostytucji, człowiek ten nie moralizował ” (G. Grassiot-Talabot, Toulouse-Lautrec. Muzeum w Albi). Z obrazów i szkiców Lautreca (czasem, z powodu braku papieru rysunkowego, szkicował postaci na obrusach, brzegu gazety czy marmurowych blatach) wyłania się obraz kobiety, rysowanej żywą kreską z miłością, ale bez sentymentu. „Chwytał je w mgnieniach tańca albo w ulotnych chwilach intymności, niekiedy zaś poddawał penetracji psychologicznej – nie po to, by świat oskarżać, lecz by utrwalać, nie posuwając się do okrucieństwa, niektóre jego prawdy” (G. Grassiot-Talabot, Toulouse-Lautrec. Muzeum w Albi).


W dzieciństwie, na skutek nieszczęśliwych upadków, dwukrotnie złamał obydwie nogi. Został kaleką o 152 cm wzrostu, o krótkich i słabych nogach, które z trudem mogły podtrzymać jego masywne ciało. Chodząc wspierał się na malutkiej lasce zakończonej haczykowato, którą nazwał „haczykiem do butów”. W pobliżu syna znajdowała się zawsze mu oddana matka, hrabina Adela, gotowa go wesprzeć finansowo i psychicznie. Gdy zapytano się jej kiedyś: „Pani ulubiony malarz”, odrzekła: „W każdym razie nie mój syn”.

Toulouse-Lautrec pochodził ze znanej rodziny arystokratycznej, której początki sięgają czasów hrabiów na Tuluzie, obrońców albigensów i wicehrabiów de Lautrec. „Popędliwi, gwałtowni, zuchwali bez granic, oddawali się w ciągu wieków szaleństwom jak najbardziej nieokiełzanym, pijaństwu i gwałtom” (H. Perruchot, Toulouse-Lautrec). Ojciec malarza, hrabia Alfons, wielki oryginał, lubił żartować i przepadał za niezwykłymi ubiorami, przebierając się raz za kowboja, drugi raz za Czerkiesza, Szkota lub... średniowiecznego krzyżowca. Henri odziedziczył po nim „zimną krew w dowcipie rzucanym bez uśmiechu” i upodobanie do zabaw kostiumowych. Przebierał się na nich za Japończyka czy tancerkę hiszpańską. W rozumieniu Perruchot owe przebrania są „jak miny, którymi rozśmiesza kolegów (...), ucieczką od siebie, świadomą pozą, która ma mu na chwilę choćby ukryć go, zmylić ślady”.

Henri Toulouse-Lautrec żywił wielki podziw dla E. Degasa. Pewnego razu, po przehulanej nocy, przyprowadził o świcie kilku przyjaciół do panny Dihau, siostry muzyka Desire’a (Degas często portertował oboje rodzeństwa), i kazał im klęknąć przed obrazami Degasa na znak hołdu dla wielkiego mistrza. Sam Degas natomiast o Lautrecu wyrażał się w sposób okrutny, np. kiedyś powiedział o nim złośliwie, że „jegomość wkłada spodnie na niego za duże”, a o jego dziełach że „wszystko to na odległość śmierdzi syfilisem”.

Odkąd ekscentryczny malarz zamieszkał w Paryżu i związał się z półświatkiem, ciągle dostarczał plotek i zabawnych historii. Modelką, a zarazem przyjaciółką Lautreca była tajemnicza Suzanne Valadon. Pewnego razu, kiedy była u niego na obiedzie, Lautrec dla żartów namówił ją, by rozebrała się. Chciał zobaczyć reakcję swojej gospodyni Leontyny. Ta na widok nagiej Valadon nie powiedziała ani słowa i niewzruszona usługiwała dalej. Drugiego dnia poskarżyła się jednak Bourgesowi, przyjacielowi Lautreca, „że pan Henryk jej uchybił”. Lautrec, wstępując w swojej obronie, odrzekł: „Leontyna wie doskonale, jak wygląda goła kobieta. A ja byłem ubrany; zdjąłem tylko kapelusz”.




Toulouse-Lautrec rysował od dzieciństwa; bardzo wcześnie rozpoczął naukę u malarza animalisty René Princeteu'a, przyjaciela swego ojca. Później odkrył Maneta i jasne malarstwo impresjonistów. W Paryżu uczył się w pracowniach Léona Bonnata i Ferdinanda Cormona, dwóch słynnych malarzy akademików, a także zaprzyjaźnił się z Bernardem i van Goghiem. U boku van Gogha pracował w latach 1886-1888; jego pełne rozmachu maźnięcia pędzla pozostają bliskie technice przyjaciela. Od 1884 roku Toulouse-Lautrec mieszkał w dzielnicy Montmarte; malował sceny z współczesnego życia paryskiego, świat kabaretów (Moulin Rouge), rozrywki (teatr, cyrk), a także domy publiczne. Mocno zaznaczony rysunek, ruch, intensywność barw, zielenie i czerwienie, niebieskie cienie wzmocnione przez obcość sztucznego oświetlenia są świadectwem jego podziwu dla Degasa. Koło 1890 roku oddalił się od impresjonizmu w stronę nabizmu; podobnie jak inni malarze tego ugrupowania był pod silnym wpływem sztuki japońskiej. Lautrec, tak jak Bonnard, zyskał sławę przede wszystkim dzięki swoim plakatom; uwiecznił tancerki (La Goulue, Valentin le Désossé) i śpiewaczkę kabaretową Aristide Bruant. W około 300 litografiach, które pochodzą z lat 1892-1899, widoczna jest jego skłonność do dekoracyjności, prostota detalu i uproszczenie przestrzeni. Był artystą niezwykle płodnym, projektował również scenografię i programy dla paryskich teatrów awangardowych. Stworzył i uwiecznił legendarną wizję Montmartu końca wieku, utrwalił liryczne i rozgorączkowane życie nocne. Umarł, zniszczony przez alkohol, mając zaledwie 37 lat; jego matka ofiarowała dzieła syna muzeum w Albi.

Lautrec, bywalec domów publicznych, lubił malować prostytutki, ponieważ modele "zawsze wyglądają niczym wypchane słomą kukły; te natomiast żyją". Malarz w sposób prosty i z humorem przedstawił życie tych kobiet. Przeniósł na płótno ich intymną codzienność.

Zainteresowany niektórymi aspektami tego intymnego, "pozbawionego wstydu" świata Lautrec rejestrował proste i naturalne gesty, jak na przykład ten Kobiety zakładającej pończochę, który malował na żywo jako zwykłe, ledwo co opracowane i wymodelowane studium (Albi, Muzeum im. Toulouse-Lautreca). Szkic ten, bardzo swobodnie wykonany, przy użyciu farby rozcieńczonej terpentyną i nakładanej na karton, tchnie klasyczną niemal spontanicznością i brakiem skrępowania. Ponownie wykorzystał tę samą pozę w kompozycji prezentowanej tutaj; dzięki innemu ustawieniu obu sylwetek przekształcił akt w scenę rodzajową. Operując linią ciągłą, unieruchomił modelki w sieci arabesek, które splatają się z ledwo co zasugerowanym, geometrycznym motywem dekoracyjnym.

Cechujące się obfitością farby to ciekawe sam na sam zamyka się antytezą dwóch postaci: jednej nagiej, drugiej ubranej. Dzielące je różnice zakrawają na karykaturę. Całość kompozycji opiera się na grze kontrastów. Lautrec skonfrontował ze sobą dwie postacie, z których jedna jest ruda, druga zaś ciemniejsza, ostrzejsza, o bardziej drapieżnym profilu. Elegancji gestu Kobiety zakładającej pończochę przeciwstawił sztywną i władczą postawę postaci znajdującej się obok. Harmonii zieleni, raczej chłodnej, pojawiającej się po lewej stronie, odpowiada cieplejsze ujęcie nagiej postaci. Typowym elementem techniki Lautreca jest posługiwanie się pociągnięciami pędzla o zróżnicowanej fakturze. Spod długich, szybkich pociągnięć przebija kartonowe podłoże. Inicjały podpisu na obrazie zostały dodane w sposób nader niezręczny, gdyż nie figurują na fotografii zrobionej w atelier artysty.

"Szokujące nowatorstwo tematu" wzbudziło szczerą niechęć, gdy na ósmej, ostatniej wystawie impresjonistów w roku 1886 Degas zaprezentował dziesięć pasteli pod zbiorowym tytułem Cykl aktów kobiet, które się kąpią, myją, wycierają, czeszą lub są czesane. Lautrec musiał go cenić, skoro namalował ten właśnie obraz, będący swoistym hołdem złożonym starszemu koledze. W dawnym malarstwie akt pojawiał się jako pretekst do tematu mitologicznego, modele zaś przyjmowały pozy uwzględniające punkt widzenia oglądającego. Odchodząc od takiej właśnie tradycji aktu, Lautrec odrzucił "konwenanse" i, po Courbecie i Degasie, pokazał kobiety "pozbawione kokieterii", oglądane jakby "przez dziurkę od klucza".



Kreśląc długimi, nerwowymi pociągnięciami "schemat" ciała lub pleców, zdaje się znajdować właściwą i wymowną pozę. Siedzącą pośrodku płótna, odwróconą do patrzącego plecami, z lekka apatyczną, przedstawianą z ukosa modelkę cechuje zadziwiająca wprost realność. Obraz ten to przykład dwuznacznej "obecności nieobecnej", o której Paul Valéry pisał a propos postaci malowanych przez Maneta.

W osobliwej harmonii zgranych ze sobą kolorów, zwykły chłód koloru białego i niebieskiego uwypukla bladą jasność ciała. Lautrec wymyślił ten neutralny, mleczny odcień, ożywiając go kilkoma jasnoniebieskimi akcentami. Dzięki grze kolorów wzajem się uzupełniających te niebieskie akcenty podkreślają tylko rdzawą plamę bujnej fryzury zdobiącej głowę modelki. Artysta wybrał zaskakujący punkt widzenia: z góry i z boku, możliwy na ograniczonej powierzchni jego atelier przy ulicy Caulaincourt, rozpoznanego po kilku wiklinowych krzesłach, które tam się znajdowały.

Prawie wszystkie plansze albumu, adresowanego do mężczyzn, przedstawiają kobiety, które się budzą ze snu, myją, czeszą lub też są obsługiwane. Jedyny akcent męskiej obecności pojawia się w kompozycji Przelotna zdobycz (ważny szkic, podarowany przez hrabinę de Toulouse-Lautrec Musée des Augustins w Tuluzie) oraz w scenie Kobieta zakładająca gorset, w której klient-voyeur obserwuje młodą kobietę. Litografie te, będące dla artysty pretekstem do śmiałych rozwiązań technicznych, poprzedzały studia malowane olejem rozcieńczonym terpentyną na kartonie, a więc techniką zwyczajowo stosowaną przez Lautreca. Spośród wszystkich szkiców Samotna jest z całą pewnością najbardziej zadziwiająca. Opracowana została na potrzeby ostatniej litografii Zmęczenie. Kobieta leżąca w poprzek łóżka, widzianego z ukosa, wydaje się jakby pusta w środku. Uchwycona niespodziewanie w tej pozycji, oglądana wbrew własnej woli, zdaje się nie wiedzieć o obecności malarza.

Użycie rozcieńczanej terpentyną farby olejnej, nakładanej na karton, poprawia szybkość i oszczędność rysowania, co doskonale pasuje do szkicu zrobionego z wirtuozerią, zdecydowanymi pociągnięciami pędzla. Dzieło to, wykonane szybko i swobodnie, nie do końca dopracowane, cechuje kontrast błękitu z brązowym tłem kartonu, czerni - w przypadku pończoch - i rdzawego odcienia włosów modelki, z zaznaczonymi tu i ówdzie akcentami bieli. Rysunkowość i arbitralny koloryt aktu stanowi zapowiedź ekspresjonizmu























































  

.